czwartek, 1 maja 2014

Rozdział VI - by Mei

W końcu zakończyła podpisywanie raportów. Westchnęła, gdyż nie lubi papierkowej roboty. Zbyt dużo myśli ogarnia jej umysł, a w tej chwili są one męczące. Dręczą ją. Dręczy ją poczucie słabości, jaką wykazała się poprzedniego wieczoru. Nadal krzyk chłopca odbija się echem w jej uszach. Oparła głowę na dłoni i zaczęła bębnić palcami po biurku. Potwornie się nudziła, a było to dziwne, ponieważ już wczoraj miała akcję. "Chcę jeszcze raz, następnym razem muszę się wykazać odwagą!", pomyślała.
Zaczęła się rozglądać po swoim biurze. Przyjemnie się tu pracowało. Pomieszczenie, które zostało jej przydzielone sąsiaduje z gabinetem Inspektor Tsunemori.  Pokój jest średniej wielkości, przytulny  i przestronny. Ściany pomalowane są w jasne kolory, a mianowicie w biały, z nadmieszką beżu i brzoskwini. W pomieszczeniu znajduje się duże biurko, a na nim jest komputer. Koło monitora leżą kartki samoprzylepne, terminarz, oraz przybory do pisania. Koło biurka po lewej stronie, stoi wielofunkcyjna drukarka która ma funkcje: drukowania, faksowania, kopiowania i skanowania oraz kosza na śmieci. Za biurkiem Mei, znajduję się jedno, duże okno, z którego można ujrzeć cudowną panoramę miasta. Na parapecie znajdują się kwiaty różnego koloru.  Mei siedziała w fotelu obrotowym, dzięki któremu mogła się na nim obracać, by oderwać się od papierów i spojrzeć w okno.
Ponownie westchnęła i tylko czekała, aż w końcu ktoś ją wezwie. Dobiegała godzina 19:30, a na zewnątrz było już ciemno.



***



Blondynka objęła w talii czarnowłosą i wtuliła się w jej włosy. Uwiełbiała wdychać jej kobiecy i subtelny zapach, który był dla niej pewnego rodzaju słodyczą rozkoszy. Nie mogła się doczekać momentu, w którym obie skończą pracę, by następnie poddać się..
- Shion, czy ty mnie w ogóle słyszysz? - odwróciła głowę i wyrwała się lekko z objęć zmysłowej blondynki.
Karanomori rozmarzona, uśmiechnęła się i odparła z filuternym wzrokiem:
- Tak się cieszę, że coraz więcej czasu spędzasz ze mną.
- Przestań się wygłupiać, jesteśmy w miejscu pracy.
- Ach, jaka ty sztywna. - zaśmiała się i oderwała się od niej,  po czym usiadła na swoim miejscu, przy królestwie komputerów.
- Cóż to się dzieje, ludzie pojawiają się i znikają. - wzięła papierosa do ust i zapaliła. - Masaoka, Kagari, nawet Kou. Cholera wie gdzie ich wcięło. - przez chwilę popadła w przygnębienie.
- Z Masaoką wiadomo co się stało. - odparła beznamiętnie Yayoi.
- No tak, ale co z pozostałą dwójką? - westchnęła. - Na ich miejsce przybyło dwóch Egzekutorów, a co dziwne, sam Ginoza stał się Łowcą. Kto by pomyślał, że pan "zawsze mam rację i na pewno nie stoczę się do poziomu psa gończego" sam stanie się nim. Świat nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. - zaciągnęła się głęboko, po czym pełnymi i krwistoczerwonymi ustami wypuściła nikotyniowy dym, przymykając przy tym swoje oczy. Spojrzała się na Kunizukę z ukosa, z pożądliwym wzrokiem. Ukochana blondynki chrząknęła znacząco, chcąc dać jej do zrozumienia, by nie kontynuowała swoich zalotnych gestów. Przecież mógł ktoś w każdej chwili wejść do środka.
Nagle zegarek Yayoi zadzwonił i Inspektor Tsunemori ogłosiła, że nadeszła misja.
- W końcu. Potwornie się nudziłam. - odparła z błyskiem w oku Shion.



*** 



Drobna dziewczyna poderwała się z krzesła i szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi. W korytarzu spotkała Inspektor Akane.
- Mówiłam "nie oceniaj dnia przed zachodem słońca". - powiedziała z uśmiechem, po czym przybrała poważny wyraz twarzy. Dotarły do windy, zjechały na sam dół i  wyszły. Przed budynkiem czekali już wszyscy Egzekutorzy, oraz radiowozy policyjne.
Grupa Łowców wsiadła do czarnego, ogromnego i przeznaczonego dla nich pojazdu..
Krótkowłosa  wsiadła do samochodu wraz z Akane.
- No to ruszamy.

Ułożył nogi tak, że kostka stopy opierała się na kolanie drugiej nogi i zaplótł ręce za głową. Kaien był podekscytowany, gdyż uwielbiał akcje. Uśmiechał się nawet pod nosem, jednak po chwili poczuł ukłucie w sercu. Coś przeczuwał, że ta sprawa będzie dotyczyła w szczególności jego i że nie będzie tym razem zbytnio przyjemna dla niego, bo oczywiście inne akcje wprawiały go w ogromną radość - mianowicie wielbił adrenalinę.
"Cholera, czemu tak się czuję?" - zapytał samego siebie w myślach.
Na ekranie znajdującym się nad ich głowami pojawiła się szczegółowa informacja na temat przestępców. Było ich trzech. Trzech, młodych, jeszcze niepełnoletnich chłopców. Po mieście, w ciasnych uliczkach, gdzie rzadko chodzą ludzie, krążyli z kijami bejsbolowymi, strasząc młodsze dzieci i emerytów. Nawet pobili jednego z nich.
Zostały wymienione trzy nazwiska. Blondyn dwóch pierwszych nie zapamiętał, gdyż jego uwagę przykłuło trzecie nazwisko : Nomoru. Nomoru Kiba. Zacisnął zęby i dłonie w pięści , a jego oczy były przepełnione złością.
"Co ten cholerny gówniarz narobił!?"
Egzekutorzy nawet nie spojrzeli się na niego - wiedzieli, że ta sprawa jest dla niego delikatna, ponadto nie chcieli, by Kaien jeszcze bardziej się pogrążył. Nie lubił, gdy ktoś się w niego wpatrywał, gdy był zły bądź smutny. Dlatego też zazwyczaj bywał radosny w towarzystwie innych ludzi.
Jechali w ciszy.

- Ten jeden.. ma na nazwisko jak Kaien. Czy jest jakieś powiązanie? - zapytała z ciekawością Sakuragi.
- Tak. Nomoru Kiba jest jego bliskim krewnym. Jego kuzynem. - odpowiedziała Akane.
Mei odwróciła się w stronę okna, by stłumić przedziwne uczucie, które pojawiło się w jej sercu. Nie wiedziała dlaczego zaczyna się tym tak przejmować. Minął jeden dzień odkąd poznała Kaien'a, a już najbardziej się do niego przywiązała - przynajmniej w tej chwili tak pomyślała.
- Wiem, że Kaien miał liczne problemy z tym chłopcem. Z tego co nam kiedyś opowiadał, dużo razy musiał kryć go przed rodzicami, bo wybryki młodszego Nomoru były nie na miejscu. Ponadto Kaien często musiał ganić swego kuzyna, przez co stawał się coraz bardziej agresywny. Wydaje mi się, że przez to, jego psycho-pass przekroczył wskazaną granicę.
- Myślisz, że Kaien przez niego został kryminalistą?
- Nie jestem pewna, aczkolwiek na pewno jego kuzyn przyczynił się do tego. Co się działo dalej w jego życiu, tego nikt nie wie, tylko on sam. Tajemniczy człowiek z niego. - uśmiechnęła się Akane.
Dotarli do okolicy, przepełnionej dronami policyjnymi, które pilnowały, by żaden cywil nie przeszkadzał Biurze Bezpieczeństwa.
Inspektor Tsunemori wraz z Sakuragi wysiadły z samochodu policyjnego, by od razu omówić szczegóły z Egzekutorami, którzy jechali tuż za nimi. Czwórka Łowców wyłoniła się z ogromnego pojazdu i podeszli do swoich pracodawczyń.
- Mam nadzieję, że macie pojęcie co robimy. Sybilla ogłosiła, że tylko jednego z tych chłopców trzeba wyeliminować ze społeczeństwa - a mianowicie Fuchidę Akihisę. - wszyscy przytaknęli. Akane kontynuowała - Pozostałych chłopców należy złapać i natychmiastowo sparaliżować. Są poważnym zagrożeniem dla społeczeństwa, więc muszą zostać natychmiast odizolowani.
Mei w tym czasie popatrzyła się w stronę Nomoru. Jednak nie miała pojęcia, że nie lubi, jak ktoś się na niego patrzy w takich sytuacjach. Spojrzał się na nią z groźnym wzrokiem. Natychmiast odwróciła głowę w inną stronę, by uniknąć wzroku blondyna. W myślach modliła się, by nie został przydzielony pod jej opieką.
- W takim razie, jak zawsze, dzielimy się na dwie grupy: Nobuchika wraz z Saver pójdą ze mną, zaś Kunizuka i Nomoru pójdą z Inspektor Sakuragi.
Mei zadrżała. "Świetnie, akurat chciałam odwrotnie", pomyślała, gdy dreszcze przebiegły po całym jej ciele. Przybrała niezbyt inteligentną minę i zaczęła się patrzyć w niebo. Nawet nie zauważyła, że skrzyżowała ręce na piersiach i zaczęła tupać nogą, jak obrażona dziesięciolatka.
Akane położyła dłoń na jej ramieniu i spojrzała się na nią pobłażliwie.
- Życzę ci powodzenia.
- Dziękuję. - zaśmiała się nerwowo.
Po czym obydwie grupy się rozdzieliły i ruszyły w swoją stronę.



***



W mało oświetlonym pokoju, w którym znajdowało się łóżko dwuosobowe, małe, drewniane biurko i półka ze starymi książkami, były dwie osoby. W łóżku, owinięta białym prześcieradłem, leżała kobieta, która rozciągała się i ziewała. Było jej ciepło i przyjemnie, uśmiechała się mając przymknięte powieki. Miała długie, kręcone włosy, które opadały na jej nagie plecy, brązowe i płomienne oczy. Usta pełne, policzki zarumienione, a ciało niesamowicie kobiece. Leżała bokiem, opierała się na łokciu, a jej prawa noga wyłoniła się z białej pościeli. Wyglądała urzekająco w tej pozycji.
- Wiedziałam, że się zjawisz. - odezwała się uwodzicielskim tonem do mężczyzny siędzącego na parapecie.
- Czyżby? - odezwał się beznamiętnie, patrząc w okno. Księżyc oświetlał jego oblicze. Palił papierosa.
- To było do przewidzenia.
- Dobrze. Myśl o tym, jak chcesz. Ja przyszedłem się pożegnać. - oznajmił Kougami nie odwracając się w stronę kobiety.
- Uwielbiam patrzeć, jak palisz. - zaczęła kreślić palcem wskazującym kółka po udzie.
- Aya, czy ty naprawdę nie rozumiesz? Przyszedłem się z tobą pożegnać.
- A więc żegnaj się. Powiedz, co chcesz mi powiedzieć, zanim przybiegną tu ci, którzy cię gonią.
- Nikt mnie nie goni.
- Kłamiesz. - uśmiechnęła się urzekająco.
- Po prostu odchodzę i nie wrócę do ciebie nigdy.
- To niemożliwe. Zawsze będziesz do mnie wracać. Zawsze tak było. - zamknęła powieki i położyła się na plecach, gładząc swoje włosy.
- Zostań z Hidekim i żyj z nim choćby sto lat i nie myśl o mnie. Niech się to skończy. - zaciągnął się, mrużąc przy tym oczy.
- Dlaczego ciągle mówisz o Hidekim? Przecież to ze mną przyszedłeś się pożegnać.
- Z tobą i ze wszystkimi. - powiedział.
Kobieta zaśmiała się.
- Jakimi wszystkimi? Przecież nigdy w życiu nie miałeś nikogo prócz mnie. Nie wiesz nawet czy matka twoja żyje i nigdy cię to nie obchodziło. Nie wiesz czy żyje twój ojciec, bo też się tym zbytnio nie interesowałeś. Dla ciebie najważniejsza była, jest i będzie praca.
Shinya w końcu odwrócił się i spojrzał na kobiecą sylwetkę Ayi. Była piękna. Od lat studenckich zafascynowany był jej urodą i intelektem. Jednak, nie była to kobieta dla niego. Po prostu nie chciał się wiązać.
Rozmyślenia jego przerwała długowłosa.
- Ach Kou, dlaczego nawet teraz, będąc narzeczoną bogatego biznesmena, mam do ciebie słabość? Za miesiąc wychodzę za mąż, a mimo to, spędziłam z tobą noc i na pewno nie będzie to nasza ostatnia. - zaśmiała się patrząc się prosto w jego oczy.
- Możesz być pewna, że to będzie nasza ostatnia noc. - zapewnił.
- Nie mów tak.
- Mam inne priorytety. Nie mogę przebywać z kobietą, która należy już do kogoś. Zresztą  mam ważniejsze rzeczy na głowie.
- Zawsze należałam do ciebie i wiesz o tym. Ale cóż, no tak, ta praca. - przewróciła oczami. - Nigdy się od niej nie oderwiesz. - skrzywiła się.
- Odchodziłaś ode mnie wiele razy w życiu, a praca to była jedyna rzecz, jaką mogłem się zająć, czując się w swoim żywiole.
- Kougami, to przez to, że tak się poświęcałeś pracy, nie potrafiłam usiedzieć przy tobie. Tyle lat minęło, nie jesteśmy już młodzi.
- Nie. Dlatego muszę czymś się zająć, nawet nie będąc w tym stanowisku, w którym byłem. Nie mogę już robić z tobą tego, co kiedyś.
- Nawet jeśli będziemy kochać się noc w noc? - szczerzyła się od ucha do ucha.
- Aya, nie rozśmieszaj mnie. - odwrócił się, wyciągając z kieszeni drugiego papierosa. Szatynka wstała, owinęła się prześcieradłem i podeszła przytulając od tyłu mężczyznę. Wciągała jego zapach, tak jakby była to ostatnia rzecz, jaką w życiu zrobi.
- Kougami, wiesz, że byłeś jedynym mężczyzną--
- Przestań. Szkoda, że tutaj nie ma lustra. Mogłabyś podejść i spojrzeć na jedyną osobę, którą w życiu pokochałaś. Uwielbiasz pieniądze i dobrobyt. Nie mogłabyś żyć z takim człowiekiem jak ja.
- Wiem, wiem, ale cii.. nie psuj tej chwili. - przerwała przez moment. - Jak to możliwe, że zawsze mnie obrażasz, ale i tak kończymy w ten sam sposób? - jej słodki śmiech odbił się echem w jego uszach.
- Nie wiem. Może to dlatego, że nigdy już więcej nie spotkam takiej kobiety, jak ty?
- Nigdy innej nie pokochasz, jestem tego pewna.
Brunet poddał się, a kobieta wzięła go za rękę i zaciągnęła go w swoją stronę. Mieli całą noc przed sobą.
Musiał się oderwać, pozbierać myśli po tym incydencie z Makishimą Shougo. Wiedział, że to nie jest koniec, że ten mężczyzna, nawet po śmierci będzie go nękał. Wystarczyło, że przeczytał jego notatki i zdał sobie sprawę, że być może istnieje jakiś inny człowiek, który mógłby kontynuować jego dzieło. A może i jest takich więcej?
Odgonił myśli daleko od siebie, poddając się ostatniej rozkoszy, która będzie mieć miejsce w jego życiu.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział V - by Shizuru

Rudowłosa odgarnęła grzywkę z czoła, siedząc nad przeróżnymi papierami. Otoczona była rysunkami i masą obliczeń. Chaos na biurku, w pomieszczeniu gdzie się znajdowała był przeogromny. Skupiona od czasu do czasu, przystawiała końcówkę ołówka do policzka. "Chce mi się spać..." - pomyślała i zamknęła oczy, zasypiając na krześle.

_________________________________________________________________________

Ciemny pokój, w którym śmierdziało stęchlizną. Czarnowłosy mężczyzna zapalił światło, które o dziwo działało, powoli rozświetlając pomieszczenie. Szary sufit miejscami był pokryty pleśnią, od ścian odchodziła brązowa tapeta. Wszędzie były książki: na ziemi, na biurku, na regałach. Mnóstwo, w lepszym, bądź gorszym stanie.
Jednak coś przykuło jego uwagę: bordowy zeszyt, leżący na środku biurka. Podszedł do niego i otworzył. Nie był gruby, z miękką okładką, która pod wpływem wilgoci zaczęła się rozlatywać. Delikatnym ruchem dłoni przekartkowywał. Wszędzie były zapiski, zapiski... jak zniszczyć Sybillię. Jak doprowadzić ludzi do chaosu, krok po kroku. Ciemnowłosy z coraz większą uwagą przyglądał się im. Niektóre strony były udekorowane zdjęciami, przekreślonymi, lub nie. Na przedostatniej z zapisanych stron znalazł swoje. Cała kartka zawierała dane o nim samym, zacisnął zęby "W końcu znalazłem.... znalazłem notatki Makishimy". Zerknął, z czystej ciekawości na koniec zeszytu, znajdowały się tam słowa, nabazgrane jakby w ostatnich chwili:

"To nie koniec. Przybędzie by dokończyć dzieło. 

Contemptor Mortis." 


"Co to ma być?" - pomyślał roztargniony - "To tak jakby przewidział, że może umrzeć... Gardzący śmiercią. Zginął na pewno, zmarli nie powracają do życia, więc o kim on mówi ? Może to jeden z jego dziwnych żartów, aby nawet będąc w zaświatach mnie męczyć... Nie. To nie w jego stylu. Jakim cudem dalej się ze mną bawi!" - jego oczy rozbłysły od złości - "gdzieś muszą się znajdować wskazówki, co do tej osoby. Na pewno." - rozejrzał się po pokoju, ponownie kontrolując swoje emocje - "A wiec to jeszcze nie koniec" - zaczął przeglądać wszystkie książki i notatki, które znajdowały się w pomieszczeniu. Po długich poszukiwaniach niczego nie znalazł. Podirytowany chciał przeklnąć głośno, kiedy z zewnątrz dobiegły do jego uszu głosy dwóch kobiet:
 - To dziwne, ze tu pali się światło.
- Sądzisz, że ktoś tam jest?
- Raczej samo z siebie by się nie zaświeciło - powiedziała dumnie jedna z nich, próbując wyjść na dużo mądrzejszą od swojej koleżanki - A jak to jakiś przestępca?
- To niemożliwe, już dawno siedziałby w więzieniu !
- Może masz rację, a więc kto ? Zadzwońmy jednak na policję... - mężczyzna jeszcze mocniej zacisnął zęby "Nie jest dobrze"  pomyślał, wsadzając zeszyt do kieszeni pod czarnym płaszczem. Zgasił światło i powoli wyszedł ku kobietom, stojącym na holu.
- Widziałaś! Światło zgasło! Chodźmy stąd - powiedziała zlękniona blondynka.
- Drogie panie, chyba nie powinnyście same nocą tak buszować - skinął głową i uśmiechnął się nonszalancko - jestem krewnym osoby, która tu mieszkała. Nie musicie się mnie obawiać. A teraz przepraszam, muszę wracać do siebie.  -  szybkim krokiem ruszył w kierunku wyjścia.
- Widziałaś go?! widziałaś?! Jaki przystojniak! Te mięśnie! Achhhh....
- Mam nadzieję, że jeszcze tutaj wpadnie! - rozmarzyły się chichocząc i wracając do swoich pokoi.
Tymczasem nietypowego gościa męczyły pytania, na które nie znalazł odpowiedzi, przystanął na chwilę i rozejrzał się po obskurnym korytarzu. "Nie sądziłem, że spotkam tu jakichkolwiek jeszcze lokatorów, skoro budynek już za dwa miesiące idzie do rozbiórki."  obejrzał dokładnie ściany " Nawet kamer już nie ma, żadnych zabezpieczeń, istny raj dla upadłych moralnie ludzi. Te kobiety powinny się jak najszybciej stąd wynieść. Może powinienem zawrócić i powiedzieć im o zagrożeniu ? Nie. Zbyt duże ryzyko. Muszę się wydostać z tego miejsca, kto wie, co tu może się stać w każdej chwili." ruszył ponownie, nie oglądając się za siebie.  "Co powinienem teraz zrobić ? Gdzie szukać ? To z pewnością nie jest jedyne miejsce, gdzie zatrzymał się Shougo. Więc co teraz? Muszę odwiedzić szkołę dla dziewcząt? Analizowaliśmy tamto miejsce.. nie wiedząc z kim mamy do czynienia. Tak. Mogliśmy wiele faktów przeoczyć, muszę tam koniecznie wrócić. Nigdy nie sądziłem, że nawet po śmierci będę się go obawiał... "

_________________________________________________________________________

 - Shizuruuuu, Shizuruuu ! - po domu rozległ się głos Johnnego, który wołał swoją pracodawczynię. Zapukał do jej pokoju, a gdy nie uzyskał odpowiedzi, delikatnie nacisnął na klamkę i wszedł do pomieszczenia - Znów zasnęła - odparł jakby odrobinę znudzony. Wziął ją na ręce i położył do łóżka przykrywając kołdrą. W tym samym momencie dziewczyna krzyknęła, wycofał się gwałtownie, zaskoczony. Rudowłosa otworzyła oczy pełne lęku, nie wiedząc gdzie jest. Po chwili zapanowała nad emocjami i odzyskała jasność umysłu.
- Przepraszam... wiesz, że zdarzają mi się zniekształcenia rzeczywistości przy wybudzaniu ... - powiedziała podnosząc się do pół siadu. - Dziękuję, że mnie przeniosłeś tutaj - uśmiechnęła się. Mężczyzna odetchnął z ulgą, na jego twarzy malowała się troska.
- Doprowadziłaś mnie prawie do zawału ! Dawno nie zrobiłaś mi takiego dowcipu - również się uśmiechnął - jak  ci idzie  praca?
- Nie najgorzej - spojrzała w kierunku biurka - chociaż to zabiera dużo czasu. - na jej twarzy pojawił się grymas - Za dwa dni pora wyjść z domu. - w oczach blondyna można było ujrzeć zdziwienie.
"Naprawdę? To takie dziwne, że chcę wyjść w końcu z domu ? " zapytała samą siebie, nie ukrywając lekkiego podirytowania, westchnęła ciężko i wyburknęła ledwo słyszalnie:
- Trzeba pojawić się na bankiecie organizowanym przez Fujimakiego i Abukarę.
- Czy to dobry pomysł ? Tam na pewno pojawią się ludzie z biura.
- Owszem. Ludzie z biura i przede wszystkim Mei - uśmiech wrócił na jej twarz - jeżeli wtopimy się w tłum zwykłych osób, ona zapewni nam idealną ochronę - w oczach dziewczyny przemknął niepokojący błysk, Johnny wiedział, że to nie oznacza nic dobrego - z resztą tak jak niespodziewanie się pojawimy.. tak samo i znikniemy. Muszę się tam spotkać  z Mikoshibą Kenjirou. Przekazanie projektów musi się odbyć z ręki do ręki. Do odpowiedniej ręki ... - dodała w zamyśleniu, na chwile jakby tracąc kontakt z otaczającym ją światem. Przynajmniej tak wydawało się lokajowi.
- To będzie zbyt niebezpieczne! Jeżeli któreś z Was wpadnie pod Dominator.. wszystko będzie skończone.
- Czy to nie jest fascynujące?  To ryzyko, ta adrenalina i szczypta grozy. Jednak nie mam zamiaru jeszcze się ujawniać - uśmiechnęła się szyderczo - muszę pożyć - wstała z łóżka i zebrała wszystkie papiery w jedną kupę - mógłbyś zrobić mi herbaty ?
- Oczywiście - na twarzy Johnnego widać było niezadowolenie. Nie ukrywał tego, nawet planował być obrażony przez kolejne dwie godziny.  Nie przepadał za takimi akcjami, były dla niego stresujące. Ale co mógł poradzić? Był tylko lokajem, który tak naprawdę nie powinien mieć prawa głosu. Darzył Shizuru ogromnym zaufaniem, dlatego mimo niepewności przystał na jej propozycję. W końcu i tak nie miał wyboru. Gdyby się nie zgodził, zrobiłaby to sama, jeszcze bardziej ryzykując. Tej myśli nie mógłby znieść. Zszedł po schodach do kuchni zostawiając dziewczynę samą.

Westchnęła kładąc dłonie na biurku "Nie mogę zawrócić. Kości zostały rzucone. Czy na pewno dobrze robię ? " potrząsnęła głową "Nie mogę teraz zacząć wątpić w swój wybór. Już na to za późno." spojrzała na zdjęcie, obok lampki. Przedstawiało ją i jej czarnowłosą przyjaciółkę, z czasów dzieciństwa. Zacisnęła zęby "czemu ja to jeszcze trzymam"  pomyślała wyciągając rękę ku ramce, aby ją przewrócić, jednak powstrzymała się. "Cholera" - odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju.




_____________________________________________

  Noo, nooo, uwielbiam, gdy robię magiczne kopiuj-wklej z notatnika i całe formatowanie tekstu nie powiem co trafia.. smutne xD Zdaję sobie sprawę, że jest naprawdę sporo błędów językowych - przepraszam za nie, walczę z tym od dłuższego czasu ( ale efektów brak ._. ).  Nie jestem pewna co do pisowni nazwy systemu: Sybillia, czy może tak jak mi radzi google Sibyl ? o.O 
"Contemptor Mortis" (bo mogłam niejasno określić w tekście) oznacza Gardzący Śmiercią. 

niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział IV - by Mei

    Wsiadła do swojego czarnego samochodu marki Toyota i odjechała. Czuła się zadowolona, iż mogła kierować. Siadanie za kierownicą sprawiało jej przyjemność, bowiem podczas jazdy czuła się jak najbardziej swobodnie, pozwalając, by przeróżne myśli krążyły po jej głowie. Uśmiechała się sama do siebie, czując powiew wiatru we włosach; czuła się wolna. Pomyślała, że życie nie jest takie złe, jakie mogłoby się wydawać. Owszem ciężko bywa, problemy nadchodzą i to coraz częściej, z dnia na dzień jest ich coraz więcej. Jednak nie można się załamywać, tylko znosić wszystko z uśmiechem na twarzy. To niemożliwe, by nie można było znaleźć jakiekolwiek inne dobre wyjście z trudnej sytuacji.
Gdy spędzała czas z Shizuru, radość ją przepełniała, zawsze mogła się otworzyć i pokazać jej swoje prawdziwe "ja". Ponadto przyjaciółka dodawała jej otuchy, co prawda pouczała, ale nigdy nie chciała, by coś złego się stało Mei. Była tak jakby jej starszą siostrą, o wiele bardziej rozsądniejszą. Przede wszystkim otaczała ją tajemniczość, która intrygowała czarnowłosą. Znały się odkąd pamięta, od małego się bawiły, chodziły razem do szkoły, do liceum. Prawie codziennie spędzały ze sobą czas, wyjeżdżały na wczasy, nawet miały podobne zainteresowania.

    Młoda inspektor dotarła do Biura Bezpieczeństwa Publicznego. Weszła do ogromnego budynku od razu kierując się w stronę windy. Biuro inspektorów znajdowało się na siódmym piętrze, w końcu budynek był ogromnej wysokości. Weszła i natychmiastowo dotarła do owego piętra. Gdy drzwi od windy się rozsunęły, napotkała Inspektor Tsunemori.
- Dzień dobry pani Inspektor Tsunemori!
- Dzień dobry Inspektor Sakuragi. - odpowiedziała, uśmiechając się. - Właśnie wybieram się do pani Karanomori, poszłaby Inspektor ze mną? Tam ze wszystkimi się spotkamy.
- Oczywiście.
Zjechały jedno piętro niżej. Mei słyszała o Shion Karanomori i z wielką przyjemnością chciała ją poznać. W końcu jest pracowniczką w Biurze Bezpieczeństwa i podczas akcji Inspektorzy i Egzekutorzy ściśle z nią współpracują. Tsunemori zaprowadziła Sakuragi do biura, w którym pracowała Shion. Gdy weszły, ich oczom ukazało się wielkie pomieszczenie. Niezbyt jasno było w środku, ale najbardziej zwracało się uwagę na ogromne i szerokie biuro, w którym znajdowało się kilka komputerów i dwa wielkie ekrany. Osoba siedząca przy komputerach, najwidoczniej była bardzo zapracowana. W pomieszczeniu, na kanapie, siedział Ginoza, który miał skrzyżowane ręce na piersiach, a obok jasnowłosej kobiety stała Yayoi, która także była zapatrzona w monitory.
- Dzień dobry wszystkim. - powiedziała Akane, a Mei potwórzyła jej słowa.
Wszyscy się odwrócili w stronę Inspektorów. W końcu Mei miała okazję ujrzeć z bliska twarz Karanomori. Pierwsze słowo, jakie przyszło jej na myśl, to "piękna". Owszem, była bardzo atrakcyjna. Miała długie, kręcone loki i brązowe oczy. Wyśmienicie się prezentowała w czerwonej, obcisłej marynarce i spódniczce tego samego koloru, a ciemne rajstopy idealnie podkreślały jej długie, szczupłe i  kobiece nogi. Ponadto nosiła wysokie, bordowe szpilki. Na marynarkę miała zarzucony biały fartuch laboratoryjny, który dodawał jej powagi. Mei nie mogła oderwać od niej wzroku.
- Ach, witam w moich progach. Czym mogę służyć?
Szatynka uśmiechnęła się i gestem dłoni przywołała Sakuragi, by się zbliżyła do nich.
- To jest Shion Karanomori. Jest asystentką laboratoryjną i dzięki jej zdolnościom szybkiego uzyskiwania informacji, zawsze dajemy sobie tutaj radę. Dodatkowo ma licencje lekarza.
- Oj, niech Inspektor mi tak nie schlebia, czuję się zakłopotana. - po czym wstała z krzesła by przywitać się z nową Inspektor.
- Miło mi, pani Inspektor Sakuragi. - uśmiechnęła się ujmująco, podając jej rękę. Mei od razu się zarumieniła.
- Miło mi. - po czym Shion wróciła na swoje miejsce. Wyciągnęła z kieszeni swój papieros, zapaliła go i głęboko się zaciągnęła. Czarnowłosa wtedy spostrzegła, jakie miała piekne usta, które były pomalowane szminką koloru czerwonego. Sposób, w jaki paliła był urzekający.
- Cóż, pani Inspektor Tsunemori, wyszukałam to, o co mnie prosiłaś. Ci dwaj mężczyźni, a mianowicie Fujimaki i Abukara są właścicielami firmy budowlanej. Są niesamowicie bogaci i z tego co mi wiadomo, uwielbiają się zabawiać. Organizują mnóstwo przyjęć, do których oczywiście zapraszają tylko dobrze sytuowanych biznesmenów.
- Powinniśmy ich sprawdzić. - wtrąciła się Kunizuka, dalej wpatrując się w monitor.
- Owszem, szefowa tak kazała. Skoro organizują różne bankiety, dobrze by było się pojawić na jednym z nich.
- Ciężko ich było namierzyć, są najwidoczniej sprytni. Ale znalazłam miejsce, w kórym będą organizować owy bankiet.
- Chociaż niekoniecznie muszą się na nim pojawić. - odparła Mei. Wszyscy spojrzeli się na nią, co ją to skrępowało. - Skoro nie lubią się ujawniać, to być może, że nie ujrzymy ich tam. Uważam, że mogliby się ukrywać. - kontynuowała niepewnie.
- I tak mimo wszystko, naszym obowiązkiem jest pojmanie tych mężczyzn, ponieważ ich psycho-pass przekracza dozwoloną granicę. - wydukała Tsunemori w zamyśleniu. - W każdym razie, wybierzemy się na ten bankiet, a wpuścić nas i tak będą musieli. Jesteśmy z Biura Bezpieczeństwa.
- Możemy udawać ochroniarzy, czy coś w tym stylu. Nie możemy zbytnio zwrócić na siebie uwagę, cywile powinni się czuć spokojni i kontynuować swoją zabawę. - oznajmił Ginoza poważnym tonem.
- Zgadzam się z Nobuchiką. W którym dniu jest organizowane przyjęcie?
- Za trzy dni, o godzinie dwudziestej. - odpowiedziała Yayoi.
- Idealnie. Będziemy mieć czas, by obmyślić nasz plan. - bąknęła Sakuragi.
- Ależ ty jesteś urocza, nie mogę uwierzyć, że kolejna śliczna kobieta dołączyła do naszego grona. - odparła nagle Shion, patrząc się uwodzicielsko. Filigranowa dziewczyna szybko się zarumieniła. Nagle poczuła jak ktoś obcy ją obejmuje ramieniem.
- No nie?! Jest taka słodka! - stwierdził uśmiechając się od ucha do ucha Kaien, który nie wiadomo w jakim momencie się pojawił w biurze asystentki laboratoryjnej. Młoda inspektor stała się cała purpurowa i kompletnie odebrało jej mowę. Nagle się jej przypomniało, że Nomoru ją objął w ten sam sposób, co ON. Wówczas przybrała melancholijny wyraz twarzy.
- Coś się stało? - spytał się blondyn.
- Nie, nic, wszystko w porządku. - uśmiechnęła się sztucznie. - Chyba pójdę do swojego biura. Jeżeli będę wam potrzebna, od razu dajcie mi znać!
Kaien od razu się zaśmiał, a dziewczyna się zdziwiła.
- Inspektor Sakuragi, to my tu jesteśmy do pani dyspozycji, więc to nas w każdej chwili można zawołać.
Mei spojrzała się na blondyna, a następnie na Akane. Szatynka w dalszym ciągu uśmiechała się ciepło, przy tym dodając jej otuchy. "Ma taki kojący uśmiech", pomyślała.



***


- W sumie to musimy podpisać kilka dokumentów. Zajmie nam to może z godzinę czy  też dwie, a wtedy jesteśmy wolne. - oznajmiła Akane, gdy skierowały się w stronę windy.
- Czyli dzisiaj nie mamy żadnej akcji? - spytała Sakuragi.
- Czekaj, czekaj, nie oceniaj dnia przed zachodem słońca. - zaśmiała się bezstrosko. - Nigdy nic nie wiadomo, w każdej chwili Sybilla może wyznaczyć nam misję.
- W sumie to racja.
Nastąpiła chwilowa cisza. Akane chcąc przerwać to krępujące milczenie, zapytała :
- I jak się czujesz po wczorajszym dniu? W końcu dziś to dopiero twój drugi dzień.
- Cóż, ciężko mi to opisać, ale czuję się rozczarowana.
- Czym?
- Sobą.
- Dlaczego?
- Nie zachowałam się odpowiednio, jak na inspektor przystało.
- Moim zdaniem, byłaś odważna.
- Odważna? Wymiękłam, odkąd zdałam sobie sprawę, że ten człowiek naraził życie tego dziecka. Bałam się cokolwiek zrobić, by tylko nie zranić chłopca. - powiedziała z nutką złości.
Dotarły i czekały na windę.
- Słuchaj, ja też pierwszego dnia nie miałam lepiej. A mianowicie - wszystko zepsułam.
Sakuragi popatrzyła się nań pytająco.
- Także pierwszego dnia już miałam akcje i to naprawdę niebezpieczną. Można powiedzieć, że okoliczności były podobne do tych co wczoraj, różnica była taka, że przestępca porwał kobietę. No, a kolejną różnicą było to, że wymierzyłam Dominatorem w Egzekutora.
- Musiałaś zlikwidować jednego z Łowców? - popatrzyła się zszokowana.
- Nie, nie zlikwidować. Użyłam paralizatora. Pozbawiłam podwładnego przytomności i skończył w szpitalu.
- Tak naprawdę, z reguły pani Inspektor ma prawo...
- Tak, ale gdybym go wtedy zlikwidowała, to żałowałabym tego do końca życia. - uśmiechnęła się jeszcze bardziej czule niż zwykle.
- Czy to chodzi o Nomoru, Nobuchikę, czy--
- Nie ma już tego egzekutora w naszych progach. -  wyraz twarzy Tsunemori diametralnie się zmienił. Natenczas przyjechała winda.
Panowała grobowa cisza. Mei rozmyślała nad tym tajemniczym Egzekutorem. Była pewna, że chodzi o tego, który zniknął nie tak dawno. Jednak czy chciała tym zawracać głowę Inspektor Tsunemori? Z tego co zauważyła, nie bardzo przypadł jej do gustu ten temat, ale z drugiej strony miała prawo wiedzieć, w końcu zajmowała te same stanowisko, co Akane.
    Gdy drzwi się rozsunęły, podjęła decyzję, by na razie to przemilczyć. Tak szczerze, nie bardzo ją interesował ten Łowca, a raczej i tak zapewne nigdy nie będzie miała z nim styczności. Nie po to dołączyła do Biura Bezpieczeństwa. Jej priorytetem było bezpieczeństwo ludzi, ciężka praca nad sobą, a co najważniejsze - gdzie do cholery się podział jej krewny?

***
Rozdział został napisany wiele miesięcy temu. Czytałam go przed chwilą parę razy i nie wiem czy zdołałam poprawić wszystkie błędy, jakoś nie jestem w tym dobra. Moje wypociny są krótkie, ale postaram się, by kolejne rozdziały były o wiele dłuższe :)

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział III - by Shizuru


Oczom dziewczyny powoli zaczęły ukazywać się jasno-szare ściany; czarny, plazmowy telewizor i kawałek białego sufitu. Powoli mrugała odzyskując ostrość widzenia.
-Shizuru, obudziłaś się ? - po pokoju rozległ się niski, męski głos. Nie usłyszał jednak żadnej odpowiedzi. - Twoje napady senności są coraz częstsze. Zajmuję się tobą odkąd zdiagnozowali u ciebie narkolepsję i nigdy nie było tak źle !
-Gdzie zasnęłam ? - wydukała patrząc w sufit.
-Robiąc herbatę, w kuchni. Dziwię się, że nie oblałaś się wrzątkiem - spojrzała na swojego rozmówcę. Był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, mającym około 35 lat. Jego krótkie, blond włosy były zaczesane w tył, co dodawało mu młodzieńczego wyglądu. Miał ostro zarysowaną szczękę - wystarczyło na niego spojrzeć i można było wywnioskować, że nie był Azjatą. Skórę miał jasną i zdrową przez co wyglądał jeszcze młodziej, a jego błękitne, błyszczące oczy nadawały mu trochę łobuzerskiego spojrzenia.
-Którą mamy godzinę?
-Piętnastą, panienka Mei przyjdzie za godzinę. Chyba nie chcesz jej się pokazać w takim stanie - uśmiechnął się
-Bez różnicy - odpowiedziała rudowłosa i odgarnęła grzywkę z czoła. - przygotuj jakieś ciasta, czy coś. - wstała niezdarnie z łóżka. Była średniego wzrostu, drobna z delikatnymi rysami twarzy. W jej zielonych jak trawa po wiosennym deszczu oczach, było widać niepokojącą ikrę. Coś tajemniczego, a jednocześnie niebezpiecznego. Miała zaledwie dwadzieścia lat, ale była spadkobierczynią jednego z największych rodów, jakie chodziły po ziemiach Japonii, mimo tego, że słuch o niej zaginął. Odizolowała się od społeczeństwa, by nie zwracać na siebie uwagi. W końcu przestano się nią interesować i została zapomniana, jak większość jednostek, które nic nie wnoszą w dzieje ludzkości. Weszła do swojej garderoby i rozejrzała się. Nie było to pomieszczenie bardzo pokaźnych rozmiarów. Na środku znajdowało się duże lustro zajmujące 3/4 ściany, otoczone półkami i wieszakami, które były zawalone ubraniami, o stonowanej kolorystyce. Założyła na siebie czarne, materiałowe rurki i luźniejszą, do połowy ud, szarą koszulkę, na której znajdował się ryczący tygrys. Do tego czarne trzewiki i dodatki w postaci biżuterii. Nie przepadała za wystawnym ubiorem, z resztą nie gościła w domu żadnej "grubej ryby", tylko przyjaciółkę z dzieciństwa. Nie lubiła używać urządzeń pozwalających jej zmieniać i wybierać ubrania. W końcu nigdzie się nie śpieszyła - mogła spokojnie, sama to zrobić. W tym samym czasie wysoki mężczyzna, krzątał się po kuchni, krojąc ciasta i dekorując niewielki stolik. Wszystko miało się odbywać na tarasie. Podłoga była wyłożona jasnym marmurem. Stolik znajdował się idealnie na środku, otoczony czterema krzesłami. W lewym rogu stał leżak, a obok niego stolik nocny, który robił za podstawkę na kubki i książki, podczas wygrzewania się na słońcu. Na taras można było się dostać z dwóch stron. Przez okno balkonowe w domu, lub z zewnątrz, po schodach, które otaczała biała, delikatnie wyglądająca barierka. Winorośla wiły się po specjalnie ustawionych ściankach, które miały za zadanie imitować ogrodzenie. Miejsce było oblane błogą ciszą, czasami naruszaną przez śpiew ptaków. Na stoliku pojawił się biały, niewielki, koronkowy obrus w kształcie koła. Po chwili również wazon z kwiatami, w kolorze błękitu pruskiego, porcelanowe talerzyki i filiżanki. Obok zostały położone dwa półmiski pełne różnorakich ciast, pokrojone w równe kawałeczki. Wszystko wyglądało zbyt idealnie. Dziewczyna wychynęła zza okna i uśmiechnęła się do swojego lokaja. Zastanawiała się, czemu ktoś taki jak on jest kawalerem. W końcu nie brak mu było wyglądu, charakteru i stałej pracy - z resztą dobrze płatnej. Jednak cieszyła się, że to on sprawuje nad nią opiekę, był jedną z dwóch osób, którym naprawdę ufała. Gdy zorientował się, że jego pracodawczyni na niego spogląda z uśmiechem na twarzy, zapytał się zatroskany:
-Coś się stało? To niepodobne do ciebie !
-Johnny... I w tym momencie wszystko zniszczyłeś ! - odpowiedziała z nutką irytacji, a blondyn roześmiał się. Po domostwie rozległ się dźwięk domofonu. Lokaj sprawnie zmienił rękawiczki, ponieważ tamte miał pobrudzone lukrem i udał się w kierunku bramy. Otworzył zieloną furtkę
-Witaj, panienko Mei - uśmiechnął się i skinął przy tym głową. Dziewczyna o kruczo-czarnych włosach jak zwykle przez chwilę była zakłopotana, gdy osoba, którą tak długo zna wita ją jak damę, prawie jak za czasów wiktoriańskich.
-Cześć Johnny.. to znaczy, witaj..
-Miło mi panienkę ponownie widzieć. - zamknął za nią furtkę. - proszę tędy - dziewczyna pomyślała, że niebieskooki zachowuje się zbyt formalnie wobec niej. Nie lubiła tego. Prosiła wiele razy swoją przyjaciółkę, aby z nim o tym porozmawiała. Jednak, nigdy nie widziała efektów. Dziewczyna płynnym krokiem ruszyła w stronę frontowych drzwi domu. Była ubrana w czarne, obcisłe spodnie, do których dopasowała białe adidasy. Bluzka, którą częściowo miała w spodniach, bez dekoltu, idealnie podkreślała jej mocno wyciętą talię. Dziewczyna prezentowała się naprawdę kobieco i zmysłowo, pomimo tego, że jej strój nie był wykwintny. Środkowy palec, u lewej ręki zdobił tatuaż: czarna kokardka. Johnny, który dotąd szedł za nią, wyprzedził ją i otworzył drzwi. -proszę iść w kierunku tarasu, tam powinna być Shiz.. to znaczy panienka Shizuru!
-Czyżbyś się zapomniał, Johnny?! - powiedziała śmiejąc się, a mężczyzna zareagował podobnie. - kiedy zaczniesz mnie traktować normalnie ? - spytała uśmiechając się. Nie dostała jednak odpowiedzi, a lokaj zniknął w drzwiach kuchni. Krótkowłosa weszła na taras i ujrzała swoją przyjaciółkę, która bawiła się z grubym, długowłosym, białym kotem. Zielone oczy szybko utkwiły w sylwetce niskiej osóbki stojącej na progu.
-Hej - uśmiechnęła się Mei. Rudowłosa szybko podniosła się, podeszła do swojej towarzyszki i spojrzała w jej piwne oczy.
-Wyglądasz na strasznie zmęczoną ! - powiedziała, odsuwając się - siadaj szybko i opowiadaj jak tam w nowej pracy - wskazała na krzesło przy stoliku. Ciemnowłosa usiadła, a zaraz obok niej jej przyjaciółka.
-Wczoraj w nocy przydzielono mnie do pierwszego, trudnego zadania. Szczerze mówiąc zaczęłam wątpić, czy dam radę tam pracować ... - oczy Shizuru nagle spochmurniały. - jednak wszyscy mnie wspierają. Chcę dalej przyczyniać się do ochrony świata, mimo tego, że tak trudno mi odrzucić wszelkie emocje.. Mam wrażenie, ze tego nie potrafię i nigdy nie będę w stanie się ich wyzbyć, chociażby na krótką chwilę - uśmiechnęła się niezręcznie - spokojnie, nie mam zamiaru się poddawać ! - powiedziała już pełna energii, jednak zapadła chwilowa cisza, którą przerwał głos mężczyzny
-Jaka herbatę sobie życzycie?
-Czarną - odpowiedziała szybko Shizuru, tak jakby obudzono ją z transu.
-Ja poproszę zieloną - powiedziała Mei, zerkając na swoja przyjaciółkę. -Zastanawiam się, jak ludzie sobie z tym radzą - zaczęła kontynuować - naprawdę ich podziwiam. Przy tej akcji zobaczyłam, że czasem trzeba być bezwzględnym, a od naszej decyzji zależą dalsze losy. W przypadku wszystkich egzekutorów.. a najbardziej inspektorów, również życie ludzkie. To jest przyjęcie na siebie ogromnej odpowiedzialności. Chyba nie liczyłam sie z tym do końca , dołączając do Biura... jednak teraz, gdy to wiem, ustaliłam sobie za cel, że wezmę to wszystko na swoje barki. Czy temu podołam.. nie wiem, ale chcę nieść pomoc.
-Jesteś naprawdę dzielną osobą, Mei. W końcu nie każdy z twoimi wynikami chciałby zostać inspektorem. Twoja chęć pomocy innym jest piękna - uśmiechnęła się rudowłosa. - Nie musisz wierzyć w siebie. Uwierz we mnie - w osobę, która pokłada w tobie całą swoją nadzieję na lepsze jutro - w zielonych oczach pojawił się błysk, który szybko wyłapała czarnowłosa. Nie wiedziała co mógł oznaczać, jednak postanowiła się tym nie przejmować - jak tam idzie ci współpraca z egzekutorami ? Słyszałam, ze mają zwierzęcy instynkt.
-Hmm.. nie sądzę, aby taki mieli. Naprawdę te wszystkie plotki o nich w większości są nieprawdziwe. Są bezwzględni, ale to dalej myślące i czujące stworzenia. Nie. Myślący i czujący ludzie. Widać po nich, że wiele przeszli.
-A więc to tak... -zamyśliła się - a co z tym.. jak mu tam było... ten egzekutor, który uciekł ... - tak naprawdę nie wiedziała jak się nazywa i właśnie w ten sposób próbowała się czegoś o nim dowiedzieć.
-Niestety również nie pamiętam. Chwila, coś wiesz na ten temat? To przecież tajna informacja. - Shizuru przymrużyła oczy, myśląc "sądziłam, że tego nie wyłapie... zawsze zapominam, że kto jak kto, ale ona jest bystra".
-Wiesz, obiło mi sie o uszy ! W końcu chciałam zostać inspektorem, ale przez moją chorobę nie nadaję się. Nawet nie wiedziałam, że to taka tajna informacjaaaaa. Ale tak strasznie mnie ciekawi imię i nazwisko tego człowieka ! Znasz mnie dobrze, jak coś przykuje moją uwagę, chcę się za wszelką cenę dowiedzieć co to, bądź kto to jest.
-Jak sobie przypomnę, to dam ci znać. Nie użyjesz przecież tego do złych celów - uśmiechnęły się do siebie, a Johnny podał herbatę. Rozmawiały jeszcze ze sobą przez kolejne trzy godziny. O wszystkim i niczym. Następnie Mei została odprowadzona do furtki, wsiadła do swojego samochodu i odjechała. Shizuru szykowała się do kąpieli, gdy przed zamknięciem drzwi usłyszała pytanie, swojego lokaja:
-Co jeśli wyceluje w ciebie Dominatorem ?

-Ona nigdy tego nie zrobi - na jej twarzy zagościł ponownie uśmiech, jednak nie oznaczał radości, był przerażający i szyderczy.

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział II - by Mei

ROZDZIAŁ II
Nobuchika z całej siły kopnął drzwi wejściowe, a ich oczom ukazała się całkowita ciemność. Za Ginozą weszła Saver, zaś na końcu Sakuragi. Ciemnowłosa była nieco zastresowana, w końcu już pierwszego dnia zostało jej przydzielone odpowiedzialne zadanie. Tak naprawdę, to najwięcej od niej zależało, gdyż odpowiadała za swoich podwładnych, zresztą czekał ją albo sukces - albo porażka. Ruszyli powolnym krokiem, poprzez długi korytarz, który był dość ciasny - mieściły się zaledwie dwie osoby. Największą uwagę Mei zwrócił zapach, jaki unosił się w pomieszczeniu - śmierdziało stęchlizną i starocią, że aż mdliło.
- Ale sobie miejsce wybrał. - bąkneła jasnowłosa.
W końcu wydostali się z ciasnego korytarza i znaleźli się w o wiele większym pokoju. Ginoza zapalił światło, które niestety i tak słabo świeciło. Pomieszczenie było puste, tylko może stała jedna szafka, na którą od razu mężczyzna zerknął.
- Nic pożytecznego tu nie ma, może jakieś stare papiery, które i tak nam się nie przydadzą. - stwierdził, a po chwili otworzył drzwi, które się znajdowały obok szafki.
- Czekaj no, od razu byś wszystko otwierał. A gdyby stamtąd wyskoczył ktoś z bronią? - zwróciła mu uwagę Saver.
- Takie rzeczy się po prostu wyczuwa.
- Uważam, że Saver ma rację. Trzeba--
- To jak, mamy siedzieć w jednym pomieszczeniu i czekać? Nigdy nie dotrzemy do tego drania. - spojrzał się na Mei surowo, jakby była tylko dzieckiem. Skrzywiła się, jednak ruszyła za nim.

***

- Fuj, tu są jakieś szczury. - powiedział z obrzydzeniem Kaien. Wyglądał w tej chwili jak dzieciak, który skakał energicznie, by odgonić te obrzydliwe stworzenia.
- Szczurów się boisz? Tchórz. - stwierdziła z obojętnością Kunizuka.
- No ciekawe co byś zrobiła, gdyby ciebie tak napadły!
Akurat w tej chwili długowłosa zmiażdżyła nogą jednego wielkiego szczura, a tamten patrzył się na nią zszokowany.
- To obrzydliwe!
- Sam jesteś obrzydliwy.
Nagle usłyszeli jakiś krzyk, który dobiegał najprawdopodobniej z wyższego piętra. Inspektor Tsunemori rozejrzała się naokoło i ruszyła szybkim krokiem w stronę kolejnych drzwi, by je otworzyć. Nagle Nomoru ją wyprzedził, chcąc wykazać się z szacunkiem do swojej przełożonej oraz odwagą.
- Nie mogę pozwolić, by pani Inspektor ryzykowała. - Po czym otworzył drzwi, a na wprost ukazały się schody prowadzące do góry.
- To stamtąd. - Tsunemori wskazała palcem. - Wiecie co robić, prawda?
- Oczywiście. - odpowiedzieli poważnie.

***

Mały, wychudzony chłopczyk czuł się całkowicie zdezorientowany. Bał się. Strach sparaliżował go całkowicie, że już sam nie wiedział tak naprawdę co się z nim działo. Jego jasne kosmyki włosów, opadały na jego bladą i wychudzoną twarz. Bolały go plecy, nogi oraz cała ręka, gdyż sprawca szarpał nim i trzymał go tak mocno przy nadgarstku, że aż po chwili chłopczyk przestał cokolwiek czuć w tym miejscu.
- No mały skurwysynku, do twarzy ci w tych siniakach. - stwierdził z obłędem w oczach obrzydliwy, tłusty, czarnowłosy mężczyzna. Był przerażający, uśmiechał się szyderczo. Początkowo chłopiec próbował się wyrwać; skakał, uderzał pięściami w sprawcę gdzie tylko mógł, jednak na nic to wszystko. Był słaby i przede wszystkim chudy i niziutki. Nawet nie miał siły płakać. Mężczyzna pchnął go z całej siły, aż upadł na podłogę. Nawet gdyby chciał uciec, to nie udało by mu się, ponieważ myślał, że Shiba zagrodził mu jedyną drogę do drzwi, a w tym brudnym, zimnym pomieszczeniu, nawet okna nie było. Tak naprawdę, były jeszcze jedne drzwi za ogromną szafą, o których wiedział tylko mężczyzna. Mała lampka naftowa oświetlała pusty pokój, w którym się znajdowali.
Chłopczyk instynktownie już przeczuwał, co mogłoby się stać za chwilę. Przerażający krzyk wyrwał się z jego ust.

***

Mei spojrzała się w górę. Wiedziała, skąd pochodzi ten krzyk. Serce zaczęło jej szybciej bić, jednak złość się w niej zbierała, gdy zorientowała się, że odgłosy pochodzą z ust dziecka.
- Ruszajmy stąd! - nagle stała się jeszcze poważniejsza niż przed chwilą była. W trójkę zaczęli biec, otwierając każde drzwi, które napotkali. Zastanawiała się nad tym, komu się chciało tyle ich tu wstawiać, a ta sytuacja coraz bardziej ją irytowała. Nie mogłaby teraz nic zrobić, póki nie znaleźliby jakiekolwiek schody. Zacisnęła dłoń w pięść i pełna złości, kopnęła kolejne drzwi, ale najwidoczniej zbyt słabo, by się otworzyły za pierwszym zamachem.
- Gdzie są jakieś cholerne schody?! - wydarła się na głos.
Nobuchika i Saver spojrzeli się na nią badawczo. Ginoza otworzył drzwi i patrząc się na Mei, pokręcił głową z dezaprobatą. Sakuragi zorientowała się, że tak naprawdę się zachowała teraz jak dziecko, które nie dostaje tego, czego chce i daje się ponieść emocjom. Gdy wbiegli do miejsca, które przypominało korytarz, okazało się, że są dwa wejścia.
- To gdzie wchodzimy? Na prawo czy na lewo? - zapytała z powagą czarnowłosa.
- Nie wejdziemy we trójkę. Będziemy musieli się rozdzielić. - oznajmiła Saver.
Mei zdziwiła się. Dotąd przez myśl jej nie przeszło, by kiedykolwiek mieli się rozdzielać.
- Pójdę na prawo, a wy idźcie na lewo.
Sakuragi zgodziła się z propozycją Ginozy, bo tak naprawdę nie miała czasu się zastanawiać kto gdzie pójdzie, ponadto stwierdziła, że sam mężczyzna, w dodatku doświadczony naprawdę da sobie radę.
Skinęła głową i spojrzała się na Saver. Blondynka przytaknęła i rzuciła poważne spojrzenie w stronę Nobuchiki. Ten z obojętnością poszedł w swoją stronę, a dwie kobiety pobiegły w swoją.
- Pozwól, że ja nami pokieruję, Inspektor Sakuragi. Muszę przede wszystkim dbać o pani bezpieczeństwo.

Nie minęło nawet pięć minut,  a ich oczom ukazały się schody. Blondynka uśmiechnęła się szyderczo.
- W końcu, dotrzemy do tego łotra. - po czym podniosła swój Dominator udając, że celuje w kogoś.
Mei nie tracąc czasu, ścisnęła w swojej dłoni swój Dominator i pierwsza zaczęła biec po schodach. "No, jaka zdeterminowana", pomyślała Saver uśmiechając się od ucha do ucha. Dogoniła filigranową dziewczynę i oznajmiła, że to jednak ona miała pokierować.
- Nie mamy teraz na to czasu. Nie moje bezpieczeństwo jest tu naszym priorytetem, tylko to dziecko.
- Jak Inspektor sobie życzy.

***

- Budynek ma tylko dwa piętra, więc chyba wyżej już nie zaszli. - zauważyła Inspektor Tsunemori.
- Niech ja tylko dorwę tego skurwiela. - powiedział szyderczo i z błyskiem w oku Kaien.
Kunizuka przeszła obok tej dwójki i ruszyła pierwsza pośpiesznie. Zaczęli biec i zatrzymywali się przy każdych drzwiach, które znajdowały się po dwóch stronach szerokiego korytarza. Jak się okazywało, nie było w tych pokojach nikogo. Nomoru coraz bardziej się denerował, a w tym samym czasie czuł podekscytowanie. Nie mógł się już doczekać, aż brutalnie zbije gwałciciela na kwaśne jabłko i zastrzeli.
Gdy Yayoi zamknęła już trzecie drzwi, które otworzyła, nim się obejrzała, zza rogu wyskoczyła jakaś sylwetka, która miała zamiar zaatakować kobietę. To działo się zbyt szybko, by mogła zareagować.
Okazało się, że Kaien uchronił ją przed uderzeniem, blokując ciężki i metalowy pręt swoim Dominatorem.
- Mogłabyś trochę uważać na siebie, Yayoi! - ciężko mu było wypowiedzieć te słowa, tym bardziej, że nadal blokował  atak jakiegoś mężczyzny.
- Zostawcie go mnie! Załatwię go!
Yayoi chciała go zastrzelić, ale wiedziała, że zdenerwowałoby to blondyna, więc w nagrodę zostawiła przeciwnika w spokoju i ominęła ich. Za nią pobiegła Inspektor Akane, która uśmiechnęła się do Nomoru, patrząc jak umiejętnie walczy ze wspólnikiem historyka, który i tak ma o wiele mniejsze szansę na wygraną. Nomoru Kaien jest zbyt dobry.

***

- O nie nie nie, już tu są, nie, nie! - Iwasawa nerwowo szeptał i ze strachem w oczach, zaczął chodzić po pokoju w te i we w te.
Chłopczyk trzęsąc się ze strachu, nagle zaczął mieć nadzieję, że jednak mężczyźnie nie uda się cokolwiek zrobić przeciwko niemu, więc czekał aż sprawca dojdzie do drugiego końca pokoju i spróbuje pobiegnąć w stronę drzwi.
Gdy nadarzyła się okazja, chłopiec desperacko poderwał się i pobiegnął jak najszybciej mógł, lecz niestety tłusty mężczyzna zbyt szybko pojął, co malec zamierza. Dorwał go, złapał  mocno za ramiona, podniósł i rzucił nim o ścianę.
- Myślałeś, że ci się uda?! - zaśmiał się głośno, a jego krzyk odbił się echem w uszach chłopca. - Teraz zostaniesz ukarany, zły chłopczyku!
Podszedł do niego i złapał jedną ręką za obie nadgarstki, gdy nagle do pomieszczenia, wkroczyła Inspektor Sakuragi.
- Stój! Natychmiast nakazuję ci zostawić tego chłopca! - wrzasnęła mierząc w niego Dominatorem. Za nią weszła Saver, która również przyjęła pozycję bojową.
"Wskaźnik zbrodni, powyżej 360. Spust odblokowany. Tryb Egzekutora."
Sakuragi zawahała się przez moment, jednak zdeterminowana, postanowiła natychmiast strzelić. Sprawca jednakże uniknął strzału.
- Inspektor Sakuragi! System Sybilli przepowiedziało, że społeczeństwo nie potrzebuje już Iwasawy Shiby! - odezwała się blondynka, patrząc na informację, którą wyświetlił jej zegarek.
- Czyli wyrok zapadł, nie ma dla niego odwrotu. - oznajmiła Mei, która ponownie, z drżącymi rękoma znów wymierzyła w sprawcę.
Jednakowoż mężczyzna na to nie pozwolił. Podniósł dziecko i trzymał je przed sobą tak, że trudno było w niego strzelić.
- Tchórz! Kryje się za dzieckiem! - krzyknęła groźnie Saver, która próbowała w jakiś sposób wycelować.
- Nie! Nie rób tego! Zastrzelisz dziecko! - Sakuragi trzesła się, nogi miała z waty, nie wiedziała co robić. Nie mogła nawet śliny przełknąć z wrażenia. Wiedziała, że sama mogłaby załatwić przestępcę, jednak fakt, że dziecko zostało w to wplątane, sprawił, że nie poznawała samej siebie. Bała się. Bała się, że dziecku stanie się krzywda.
- Pani Inspektor! Należy go załatwić jak najszybciej! To ekstremalnie niebezpieczny przestępca!
- Nie kosztem dziecka!
- No dajesz inspektoruniu, zastrzel mnie! Ale żebyś musiała to zrobić, musisz wpierw zajebać dziecko. - po czym zaśmiał się z obłędem w oczach.
Gdy Mei usłyszała głos Dominatora Saver, który odblokował spust, odruchowo złapała ją za ręcę.
- Nie rób tego! Zastrzelisz dziecko, nakazuję ci byś przestała! - łzy napłynęły jej do oczu, gdy słyszała, jak samo dziecko zaczyna płakać.
Jednak w ułamku sekundy, wszystko się skończyło. Mei wydawało się, iż dzieje się coś, ale w spowolnionym tempie. Dopiero po fakcie, zdała sobie sprawę z tego, co się wydarzyło. Otóż do pomieszczenia weszła Kunizuka, która beznamiętnie strzeliła do sprawcy i wyeliminowała go ze społeczeństwa. Krew trysnęła po całym pokoju. Na szczęście, zrobiła to tak umiejętnie, że dziecko pozostało nietknięte. Upadło na ziemię i przyciągnęło do siebie kolana, chowając w nich swoją głowę. Sakuragi zorientowała się, że czyn był tak ryzykowny, że tak naprawdę Yayoi mogła trafić także w chłopczyka.
Stanęła wryta jak słup i nawet nie odważyła się nic powiedzieć.
- Już wszystko skończone, Inspektor Sakuragi. - powiedziała bez jakichkolwiek uczuć długowłosa, nawet nie patrząc się na Mei.
Za Kunizuką weszła Inspektor Tsunemori wraz z Nobuchiką, którego spotkali po drodze. Akane spojrzała się na Mei łagodnym i współczującym wzrokiem, ponieważ dostrzegła, że Sakuragi była cała rozstrzęsiona i zdenerwowana.
Mei poderwała się i ruszyła w stronę dziecka. Kucnęła przy nim i pogłaskała po głowie.
- No już. Wszystko skończone, możemy stąd wychodzić. Nic ci nie będzie, nie pozwolimy na to. - uśmiechnęła się do chłopca, a łzy spłynęły jej po policzku. Wstał i złapał ją za rękę tak, jakby się bał, że te wielkie dłonie znów go brutalnie złapią z tyłu, za ramiona i pociągną ku sobie. Krótkowłosa ścisnęła jego rękę i tym sposobem wszyscy wyszli z budynku. W milczeniu, w spokoju, jakby w ogóle nic się nie stało. Słychać było tylko tukot ich butów.
Na dole czekał  patrol Biura Bezpieczeństwa.
Właśnie wtedy Mei zdała sobie sprawę, że nie za bardzo nadaje się na tę robotę. Myślała, że wykaże się  odwagą, że nie zmięknie już przy pierwszej akcji. Chciała wykonać swoją robotę bez wtrącania w to swoich uczuć i emocji, myślała, że zachowa stoicki spokój i da sobie radę. Jednak czasem jest zbyt ciężko, by zastanowić się nad swoimi czynami, czasem nawet bystrość umysłu nie pomaga, gdy człowiek jest pod wpływem emocji. Tak jak jej przyjaciółka powtarzała w kółko - nie daj się ponieść emocjom, gdyż to cię zgubi.

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział I - by Mei

    W opuszczonym, starym jak świat budynku, w którym niektóre ściany przez pewne incydenty zostały zniszczone, miały dziury, były brudne i zimne.. zimne jak lód. Było ciemno w pewnym pomieszczeniu, jednak nie aż tak, by nie można było ujrzeć drugiej osoby znajdującej się na przeciwko. Była tam lampka, gdzieś w kącie, która oświetlała co nieco owe pomieszczenie. Było słychać dyszenia. Otóż znajdowały się trzy osoby w tym pomieszczeniu. Można było dostrzec młodą kobietę siedzącą na podłodze i trzymającą w swoich ramionach pozbawioną przytomności drugą kobietę w taki sposób, jakby chciała pokazać całemu światu, że jej za nic nie puści.
- Co ty do cholery robisz? Zastrzel ją. Na co czekasz? - odezwał się wysoki brunet, lekko zdenerwowany faktem, że krótkowłosa zamiast wypełnić swój obowiązek, postępuje zupełnie przeciwnie.
- Ja, nie mogę.. nie. - była zdenerwowana, roztrzęsiona, łzy napływały do jej oczu.
- O co ci chodzi? Przecież chyba znasz już całą prawdę, a także fakt, iż kobieta, którą trzymasz w ramionach jest zwykłą przestępczynią.
- Nie! To moja przyjaciółka, nie mogę czegoś takiego zrobić.
- Właśnie widać jaka przyjaciółka, nieźle cię wykorzystała.
- Ucisz się! - odezwała się patrząc groźnym wzrokiem na mężczyznę, po czym zwróciła swój wzrok na nią. -  Nie jesteś sama na tym świecie. Nie martw się, nie bój się niczego. Obronię cię. Poświecę się dla ciebie. - powiedziała łagodnym tonem, patrząc na jasnowłosą oczami łzawiącymi.
- Nie potrafię zrozumieć twojego postępowania. Czemu nie sprawdzisz Dominatorem jej współczynnika przestępczości? Zobaczysz, że nie jest zwykłym cywilem. - tym razem jego głos wydawał się coraz groźniejszy.
- Nie będę celować w przyjaciela! Czy ty tego nie rozumiesz? Powiedz mi, wymierzyłbyś bronią w bliską osobę? Odpowiedz mi na to! - widać było, że rozpacz całkowicie zasłoniła jej oczy.
- Nie prowokuj mnie, bym wypełnił obowiązek, który należy do ciebie. - podniósł pistolet leżący na podłodze.
- Spróbuj tylko, a wymierzę Dominatorem w ciebie. I wiesz bardzo dobrze, że gdy Dominator potwierdzi twoją tożsamość, te dane dotrą do Systemu Sybilli. Nie będziesz już mógł się ukrywać. Odnajdą cię, Kougami Shinya!
Mężczyzna westchnął i po chwili się uśmiechnął.
- Jesteś zbyt naiwna do tej roboty.
- Może. Jednak nienawidzę jak ktoś mi rozkazuje. Nawet jeśli to Sybilla. - podniosła jasnowłosą, odwracając się plecami do Kougamiego.
- Dlaczego to robisz?
- Znasz już jeden powód. A drugi to... po prostu jest jedyną osobą, która mogłaby dokonać TEGO.
Popatrzył się na nią pytająco.
- Czego?
- Tego, czego niestety nie mógł dokonać pewien człowiek. Jej poprzednik.



                                                                         ****


W dużym, pełnym życia i pełnym światła mieście, w którym panuje całkowita mobilizacja, padał obfity deszcz. Krótkowłosa dziewczyna biegła jak najszybciej potrafiła, by dotrzeć do miejsca, który jej wyznaczono. Nie było jej łatwo się poruszać w taki sposób, poprzez elegancki ubiór, a mianowicie poprzez czarną spódniczkę i czarną marynarkę, jednak była zadowolona, że nie założyła swoich szpilek w pierwszy dzień jej pracy. Nawet szerzyła się od ucha do ucha na myśl, jaka to ona bystra. Miała czarne, krótkie włosy, sięgające do ramion, piwne oczy i była niskiego wzrostu.
W mieście, jak w każdym innym, nastąpiła zbrodnia. Ukryty kryminalista był na wolności, jednak nie na długo mógł się nią nacieszyć, ponieważ Biuro Bezpieczeństwa wysłało swoje siły. W pewnej miejscowości panowało zamieszanie, było mnóstwo ludzi, a drony policyjne próbowały uspokoić cywilów..
- Tutaj wydział śledczy, oddział Biura Bezpieczeństwa Publicznego. Dostęp do tego obszaru został ograniczony ze względów bezpieczeństwa.
Właśnie w owym obszarze, znajdował się pewien budynek, a mianowicie ten, w którym znajdował się przestępca.
Krótkowłosa dziewczyna wmieszała się w tłum, próbując jak najszybciej się od niego wydostać, by dotrzeć do ograniczonego dostępem obszaru.
- Gdzie się pchasz? - wrzasnął pewien pulchny mężczyzna o dość groźnym głosie.
- Przepraszam, przepraszam. - odezwała się dziewczyna, po czym pośpiesznie poruszała się w tym tłumie.
Gdy w końcu sie wydostała, podeszła do jednego z dronów i pokazała swój dowód, a wówczas jej tożsamość została potwierdzona.
Z daleka widziała pewną postać odwróconą do niej plecami. Gdy się do niej zbliżyła, dostrzegła, że była to postać kobiety, ubranej elegancko - w czarne, długie spodnie, oraz nosiła marynarkę. Brązowooka od razu poznała kto to i odezwała się:
- Przepraszam! Pani Inspektor Tsunemori?
- Tak. - młoda kobieta odwróciła się w stronę dziewczyny. Spojrzała na nią poważnie. - Masz pecha, skoro musisz wykonać zadanie zaraz po otrzymaniu przydziału.
- Nazywam się Sakuragi Mei. Od dzisiaj należę do wydziału śledczego. Miło mi panią inspektor poznać!
- Niestety wydział ma bardzo mało ludzi. - po czym przybrała łagodniejszy wyraz twarzy. - Pomogę ci, jak tylko będę mogła, ale będziesz musiała się jakoś dostosować.
- Jestem tego świadoma. Liczę na owocną współpracę. - powiedziała Mei.
- Miło mi to słyszeć. - inspektor lekko się uśmiechnęła.
Po chwili przyjechał duży, czarny pojazd, wyglądający z daleka jak ciężarówka. Mei od razu poznała, że to pojazd należący do Biura Bezpieczeństwa.
- To jest--
- Osoby które zaraz spotkasz są ludźmi tak jak my, ale inaczej niż ty będą radzić sobie z przestępstwami. - rzekła przerywając Mei inspektor Tsunemori. - Czasami ich działania mogą być dla ciebie niezrozumiałe.
Sakuragi spojrzała na nią pytająco.
- Ufaj im, ale jednocześnie uważaj na nich. Jeśli ich zlekceważysz, możesz zostać poważnie zraniona.       Nazywają się "Egzekutorami" czy też Łowcami, jak wolisz. Będą twoimi podwładnymi.
Mei oglądała Egzekutorów wychodzących z pojazdu. Początkowo nie dostrzegła rysów ich z twarzy, jednak widziała jak wychodzą pewni siebie, jakby byli gotowi na wszystko. Szli powolnym krokiem, a zbliżając się do inspektorów, Sakuragi zobaczyła ich oblicza. Były poważne, dojrzałe, można było wyczytać z ich twarzy, że są doświadczonymi ludźmi. Stanęli przed nią, nie wykazując jakichkolwiek emocji. Były to dwie czarnowłose kobiety i dwóch mężczyzn - jeden wyglądający na ponad dwadzieścia sześć lat, a drugi, trochę młodszy, na równo dwadzieścia trzy.
Mei zaintrygowana, patrzyła się na nich nie mogąc odwrócić swojego wzroku, a gdy Inspektor Tsunemori odezwała się nagle, odskoczyła tak, jakby ją poraził prąd.
- Weź swój Dominator. Każdy go musi wziąć.
Gdy krótkowłosa wzięła swój Dominator w swoje ręce, patrzyła się na niego z wielkimi oczami. Dominator uaktywnił się i  przeanalizował tożsamość dziewczyny. Posiadał dziwny, kobiecy głos :
-  Przenośna diagnoza psychologiczna i system likwidacji został aktywowany. Potwierdzenie tożsamości : Inspektor Sakuragi Mei. Praca : Biuro Bezpieczeństwa, Wydział Ścigania Zbrodni. Użytkownik Dominatora Potwierdzony. Odblokowanie. Tryb paralizatora aktywowany. Wyceluj i zlikwiduj cel.
- Tylko ty słyszysz ten głos. Jest no trochę denerwujący, ale da się jakoś przyzwyczaić. - odezwał się nagle jeden z egzekutorów, młody mężczyzna, ten, który wyglądał na dwadzieścia trzy lata. Miał męski i łagodny głos, dlatego też wydawał się Mei najbardziej przyjazny z tego całego towarzystwa egzekutorów. Posiadał krótkie włosy, koloru ciemnego blondu. Przystojny i dobrze zbudowany.
- Tak w ogóle nazywam się Nomoru Kaien. Miło mi poznać panią inspektor.
- Sakuragi Mei. Mnie także jest miło. - uśmiechnęła się szczerze jak najbardziej potrafiła.
Niezręczną ciszę przerwała Inspektor Tsunemori.
- Naszym celem jest ukryty kryminalista, Iwasawa Shiba. - po czym wszyscy spojrzeli na swój zegarek, który wyświetlał informacje na temat przestępcy. - Były profesor historii, będący jeden z najlepszych nauczycieli.
- Jednak palma mu odbiła i mu się trochę poprzestawiało w główce. - zakomunikował sarkastycznym tonem Kaien.
- Ukrywa się własnie w tym budynku i wątpię, by miał jakąkolwiek szansę na ucieczkę. Budynek jest otoczony z każdej strony, więc nawet jakby mu się udało z niego wyjść, to nasze siły by go złapały. - kontynuowała inspektor Tsunemori. - Z tego co nam wiadomo, jego psycho pass zmienił się na bardzo niepokojącą barwę, więc system Sybilli go wyznaczył jako kryminalistę. Ponadto, ma ponoć zakładnika.
Mei się zszokowała.
- Pedofil jeden, trzyma jako zakładnika małego chłopca. - ponownie odezwał się Kaien.
Wszyscy wiedzieli kim był przestępca i kogo ma za zakładnika. Tylko nie Mei.
- Małego chłopca? To znaczy, że--
- No przecież mówię, że pedofil. - odparł śmiesznym tonem Nomoru.
- Używaj bardziej wyrafinowanego słownictwa. - odezwała się kobieta, która miała długie, kruczoczarne włosy spięte w kucyk. Wyglądała na najbardziej poważną osobę wśród egzekutorów. Nazywała się Kunizuka Yayoi.
- Ty jak zwykle taka spięta. - stwierdził, udając smutnego Kaien.
Małą poprzeczkę przerwała Mei, wyglądając na kompletnie zdezorientowaną.
- Em, co powinnam ja robić?
- Powinnaś wiedzieć. - odezwał się męski głos, którego jeszcze Mei nie usłyszała. Mężczyna z kruczoczarnymi włosami, które mu opadały na twarz, przeszedł obok niej, by wziąć swój Dominator. Nazywał się Nobuchika Ginoza.
- Niech pani inspektor się nie martwi, pani tylko musi stać z tyłu i wydawać rozkazy. - oznajmił Kaien, mający chyba najbardziej przyjazny stosunek wobec Mei.
- My polujemy, ty obserwujesz. Proste. - powiedział Ginoza. - Robimy wszystko po swojemu, jednak za nasze czyny ty odpowiadasz, pani inspektor. Jeżeli ci się nie spodoba to co robimy, użyj broni, wedle swojej woli.
- Uważam, że nie będzie takiej potrzeby. - powiedziała stanowczo Sakuragi
- Nigdy nie wiadomo. - rzekł również stanowczo Ginoza. - W każdym razie, Dominator także zadziała na nas. - odszedł w stronę Inspektor Tsunemori, która zaczęła wydawać polecenia.
- Tak czy inaczej, wiadomo co robimy. Podzielimy się na dwie grupy : Kunizuka i Kaien pójdą ze mną, zaś Ginoza i Saver pójdą z Inspektor Sakuragi.
- Tak jest. - odezwali się chórem Yayoi i Nomoru.
Po czym grupa należąca do Inspektor Tsunemori ruszyła w swoją stronę.
Mei czuła się trochę zaniepokojona.
- Em, nie mamy żadnego konkretnego planu? - zwróciła się do swoich podwładnych, z nadzieją, że jej przedstawią jakikolwiek plan.
- Pewnie, że tak. Ty wydajesz rozkazy, a my robimy, to co nam każesz. - odpowiedziała Saver. Miała dwadzieścia dwa lata, jasne włosy sięgające do ramion, zielone oczy i była średniego wzrostu.
- Może więcej szczegółów?
- Ruszajmy, nie mamy czasu. - powiedział Ginoza.
Obydwie grupy ruszyły w stronę budynku. Musieli być gotowi na wszystko, spełnić swój obowiązek. W końcu należeli do Biura Bezpieczeństwa, a więc byli odpowiedzialni za bezpieczeństwo ludności.

***
No i pierwszy rozdział napisany! Mam nadzieję, że choć trochę wydaje się sensowny :) Proszę o wyrozumiałość, ponieważ jest to takie moje pierwsze opowiadanie, które będę pisać wraz z moją towarzyszką, Shizuru.

piątek, 1 listopada 2013

Mały wstęp

Witam serdecznie wszystkich :>  Albo raczej.. witamy ? :D

Jak zwykle notka informacyjna, trafia pod moje skrzydła. Mimo, że to nie pierwsza jaką stworzyłam, dalej nie umiem ich pisać - wychodzą tak strasznie sztywno ! Musicie mi to wybaczyć :)

A więc tak, na początek: blog zawiera kontynuację Psycho-Pass po PIERWSZEJ serii.
Chcemy utrzymać nasze opowiadania chociażby minimalnie w całym klimacie tego tytułu, jednak czy nam to wyjdzie? Przekonacie się sami.
Dodałyśmy również nowe postacie, jednak nie mamy zamiaru wskrzeszać np. Makishimy, aby ktoś z nim był o.O Jeżeli chcecie ujrzeć z jakimi bohaterami będziecie mieli do czynienia zapraszam do kliknięcia "zakładki": postacie. Mei Wam wszystko ładnie opisała... achhh no właśnie ! Mogłabym nas chociaż odrobinę "przedstawić".
Działam tutaj pod pseudonimem: Shizuru, jestem odpowiedzialna za opiekę nad postacią o takim samym "imieniu", sporadycznie Kou. Natomiast moja współtowarzyszka: Mei, tak samo jak w moim przypadku, zajmuje się swoją "imienniczką", w opowiadaniu i właściwie całym Biurem Bezpieczeństwa. Tak, ona ma kupę pracy nad rozdziałami, a ja się obijam :>

Czemu akurat Psycho-Pass ?
Po prostu nas urzekło i porwało nasze serca. Czekamy z niecierpliwością na kolejną serię, z nadzieją, że pomimo straty Makishimy i Kagariego utrzyma swój poziom. Aby zapełnić  pustkę i czas, w oczekiwaniu na drugi sezon, postanowiłyśmy zrobić własną kontynuację :)

Czy powstanie jakiś nowy paring pomiędzy nowymi bohaterkami, a starymi postaciami?
Nie.. trzy razy nie, chociaż jest nas tylko dwójka xD

To chyba tyle co do wstępu^^".  Pierwsze rozdziały pojawią się już wkrótce ( czeka je jeszcze porządne zredagowanie ) !  

Muzyczka ode mnie:
/Shizuru