niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział IV - by Mei

    Wsiadła do swojego czarnego samochodu marki Toyota i odjechała. Czuła się zadowolona, iż mogła kierować. Siadanie za kierownicą sprawiało jej przyjemność, bowiem podczas jazdy czuła się jak najbardziej swobodnie, pozwalając, by przeróżne myśli krążyły po jej głowie. Uśmiechała się sama do siebie, czując powiew wiatru we włosach; czuła się wolna. Pomyślała, że życie nie jest takie złe, jakie mogłoby się wydawać. Owszem ciężko bywa, problemy nadchodzą i to coraz częściej, z dnia na dzień jest ich coraz więcej. Jednak nie można się załamywać, tylko znosić wszystko z uśmiechem na twarzy. To niemożliwe, by nie można było znaleźć jakiekolwiek inne dobre wyjście z trudnej sytuacji.
Gdy spędzała czas z Shizuru, radość ją przepełniała, zawsze mogła się otworzyć i pokazać jej swoje prawdziwe "ja". Ponadto przyjaciółka dodawała jej otuchy, co prawda pouczała, ale nigdy nie chciała, by coś złego się stało Mei. Była tak jakby jej starszą siostrą, o wiele bardziej rozsądniejszą. Przede wszystkim otaczała ją tajemniczość, która intrygowała czarnowłosą. Znały się odkąd pamięta, od małego się bawiły, chodziły razem do szkoły, do liceum. Prawie codziennie spędzały ze sobą czas, wyjeżdżały na wczasy, nawet miały podobne zainteresowania.

    Młoda inspektor dotarła do Biura Bezpieczeństwa Publicznego. Weszła do ogromnego budynku od razu kierując się w stronę windy. Biuro inspektorów znajdowało się na siódmym piętrze, w końcu budynek był ogromnej wysokości. Weszła i natychmiastowo dotarła do owego piętra. Gdy drzwi od windy się rozsunęły, napotkała Inspektor Tsunemori.
- Dzień dobry pani Inspektor Tsunemori!
- Dzień dobry Inspektor Sakuragi. - odpowiedziała, uśmiechając się. - Właśnie wybieram się do pani Karanomori, poszłaby Inspektor ze mną? Tam ze wszystkimi się spotkamy.
- Oczywiście.
Zjechały jedno piętro niżej. Mei słyszała o Shion Karanomori i z wielką przyjemnością chciała ją poznać. W końcu jest pracowniczką w Biurze Bezpieczeństwa i podczas akcji Inspektorzy i Egzekutorzy ściśle z nią współpracują. Tsunemori zaprowadziła Sakuragi do biura, w którym pracowała Shion. Gdy weszły, ich oczom ukazało się wielkie pomieszczenie. Niezbyt jasno było w środku, ale najbardziej zwracało się uwagę na ogromne i szerokie biuro, w którym znajdowało się kilka komputerów i dwa wielkie ekrany. Osoba siedząca przy komputerach, najwidoczniej była bardzo zapracowana. W pomieszczeniu, na kanapie, siedział Ginoza, który miał skrzyżowane ręce na piersiach, a obok jasnowłosej kobiety stała Yayoi, która także była zapatrzona w monitory.
- Dzień dobry wszystkim. - powiedziała Akane, a Mei potwórzyła jej słowa.
Wszyscy się odwrócili w stronę Inspektorów. W końcu Mei miała okazję ujrzeć z bliska twarz Karanomori. Pierwsze słowo, jakie przyszło jej na myśl, to "piękna". Owszem, była bardzo atrakcyjna. Miała długie, kręcone loki i brązowe oczy. Wyśmienicie się prezentowała w czerwonej, obcisłej marynarce i spódniczce tego samego koloru, a ciemne rajstopy idealnie podkreślały jej długie, szczupłe i  kobiece nogi. Ponadto nosiła wysokie, bordowe szpilki. Na marynarkę miała zarzucony biały fartuch laboratoryjny, który dodawał jej powagi. Mei nie mogła oderwać od niej wzroku.
- Ach, witam w moich progach. Czym mogę służyć?
Szatynka uśmiechnęła się i gestem dłoni przywołała Sakuragi, by się zbliżyła do nich.
- To jest Shion Karanomori. Jest asystentką laboratoryjną i dzięki jej zdolnościom szybkiego uzyskiwania informacji, zawsze dajemy sobie tutaj radę. Dodatkowo ma licencje lekarza.
- Oj, niech Inspektor mi tak nie schlebia, czuję się zakłopotana. - po czym wstała z krzesła by przywitać się z nową Inspektor.
- Miło mi, pani Inspektor Sakuragi. - uśmiechnęła się ujmująco, podając jej rękę. Mei od razu się zarumieniła.
- Miło mi. - po czym Shion wróciła na swoje miejsce. Wyciągnęła z kieszeni swój papieros, zapaliła go i głęboko się zaciągnęła. Czarnowłosa wtedy spostrzegła, jakie miała piekne usta, które były pomalowane szminką koloru czerwonego. Sposób, w jaki paliła był urzekający.
- Cóż, pani Inspektor Tsunemori, wyszukałam to, o co mnie prosiłaś. Ci dwaj mężczyźni, a mianowicie Fujimaki i Abukara są właścicielami firmy budowlanej. Są niesamowicie bogaci i z tego co mi wiadomo, uwielbiają się zabawiać. Organizują mnóstwo przyjęć, do których oczywiście zapraszają tylko dobrze sytuowanych biznesmenów.
- Powinniśmy ich sprawdzić. - wtrąciła się Kunizuka, dalej wpatrując się w monitor.
- Owszem, szefowa tak kazała. Skoro organizują różne bankiety, dobrze by było się pojawić na jednym z nich.
- Ciężko ich było namierzyć, są najwidoczniej sprytni. Ale znalazłam miejsce, w kórym będą organizować owy bankiet.
- Chociaż niekoniecznie muszą się na nim pojawić. - odparła Mei. Wszyscy spojrzeli się na nią, co ją to skrępowało. - Skoro nie lubią się ujawniać, to być może, że nie ujrzymy ich tam. Uważam, że mogliby się ukrywać. - kontynuowała niepewnie.
- I tak mimo wszystko, naszym obowiązkiem jest pojmanie tych mężczyzn, ponieważ ich psycho-pass przekracza dozwoloną granicę. - wydukała Tsunemori w zamyśleniu. - W każdym razie, wybierzemy się na ten bankiet, a wpuścić nas i tak będą musieli. Jesteśmy z Biura Bezpieczeństwa.
- Możemy udawać ochroniarzy, czy coś w tym stylu. Nie możemy zbytnio zwrócić na siebie uwagę, cywile powinni się czuć spokojni i kontynuować swoją zabawę. - oznajmił Ginoza poważnym tonem.
- Zgadzam się z Nobuchiką. W którym dniu jest organizowane przyjęcie?
- Za trzy dni, o godzinie dwudziestej. - odpowiedziała Yayoi.
- Idealnie. Będziemy mieć czas, by obmyślić nasz plan. - bąknęła Sakuragi.
- Ależ ty jesteś urocza, nie mogę uwierzyć, że kolejna śliczna kobieta dołączyła do naszego grona. - odparła nagle Shion, patrząc się uwodzicielsko. Filigranowa dziewczyna szybko się zarumieniła. Nagle poczuła jak ktoś obcy ją obejmuje ramieniem.
- No nie?! Jest taka słodka! - stwierdził uśmiechając się od ucha do ucha Kaien, który nie wiadomo w jakim momencie się pojawił w biurze asystentki laboratoryjnej. Młoda inspektor stała się cała purpurowa i kompletnie odebrało jej mowę. Nagle się jej przypomniało, że Nomoru ją objął w ten sam sposób, co ON. Wówczas przybrała melancholijny wyraz twarzy.
- Coś się stało? - spytał się blondyn.
- Nie, nic, wszystko w porządku. - uśmiechnęła się sztucznie. - Chyba pójdę do swojego biura. Jeżeli będę wam potrzebna, od razu dajcie mi znać!
Kaien od razu się zaśmiał, a dziewczyna się zdziwiła.
- Inspektor Sakuragi, to my tu jesteśmy do pani dyspozycji, więc to nas w każdej chwili można zawołać.
Mei spojrzała się na blondyna, a następnie na Akane. Szatynka w dalszym ciągu uśmiechała się ciepło, przy tym dodając jej otuchy. "Ma taki kojący uśmiech", pomyślała.



***


- W sumie to musimy podpisać kilka dokumentów. Zajmie nam to może z godzinę czy  też dwie, a wtedy jesteśmy wolne. - oznajmiła Akane, gdy skierowały się w stronę windy.
- Czyli dzisiaj nie mamy żadnej akcji? - spytała Sakuragi.
- Czekaj, czekaj, nie oceniaj dnia przed zachodem słońca. - zaśmiała się bezstrosko. - Nigdy nic nie wiadomo, w każdej chwili Sybilla może wyznaczyć nam misję.
- W sumie to racja.
Nastąpiła chwilowa cisza. Akane chcąc przerwać to krępujące milczenie, zapytała :
- I jak się czujesz po wczorajszym dniu? W końcu dziś to dopiero twój drugi dzień.
- Cóż, ciężko mi to opisać, ale czuję się rozczarowana.
- Czym?
- Sobą.
- Dlaczego?
- Nie zachowałam się odpowiednio, jak na inspektor przystało.
- Moim zdaniem, byłaś odważna.
- Odważna? Wymiękłam, odkąd zdałam sobie sprawę, że ten człowiek naraził życie tego dziecka. Bałam się cokolwiek zrobić, by tylko nie zranić chłopca. - powiedziała z nutką złości.
Dotarły i czekały na windę.
- Słuchaj, ja też pierwszego dnia nie miałam lepiej. A mianowicie - wszystko zepsułam.
Sakuragi popatrzyła się nań pytająco.
- Także pierwszego dnia już miałam akcje i to naprawdę niebezpieczną. Można powiedzieć, że okoliczności były podobne do tych co wczoraj, różnica była taka, że przestępca porwał kobietę. No, a kolejną różnicą było to, że wymierzyłam Dominatorem w Egzekutora.
- Musiałaś zlikwidować jednego z Łowców? - popatrzyła się zszokowana.
- Nie, nie zlikwidować. Użyłam paralizatora. Pozbawiłam podwładnego przytomności i skończył w szpitalu.
- Tak naprawdę, z reguły pani Inspektor ma prawo...
- Tak, ale gdybym go wtedy zlikwidowała, to żałowałabym tego do końca życia. - uśmiechnęła się jeszcze bardziej czule niż zwykle.
- Czy to chodzi o Nomoru, Nobuchikę, czy--
- Nie ma już tego egzekutora w naszych progach. -  wyraz twarzy Tsunemori diametralnie się zmienił. Natenczas przyjechała winda.
Panowała grobowa cisza. Mei rozmyślała nad tym tajemniczym Egzekutorem. Była pewna, że chodzi o tego, który zniknął nie tak dawno. Jednak czy chciała tym zawracać głowę Inspektor Tsunemori? Z tego co zauważyła, nie bardzo przypadł jej do gustu ten temat, ale z drugiej strony miała prawo wiedzieć, w końcu zajmowała te same stanowisko, co Akane.
    Gdy drzwi się rozsunęły, podjęła decyzję, by na razie to przemilczyć. Tak szczerze, nie bardzo ją interesował ten Łowca, a raczej i tak zapewne nigdy nie będzie miała z nim styczności. Nie po to dołączyła do Biura Bezpieczeństwa. Jej priorytetem było bezpieczeństwo ludzi, ciężka praca nad sobą, a co najważniejsze - gdzie do cholery się podział jej krewny?

***
Rozdział został napisany wiele miesięcy temu. Czytałam go przed chwilą parę razy i nie wiem czy zdołałam poprawić wszystkie błędy, jakoś nie jestem w tym dobra. Moje wypociny są krótkie, ale postaram się, by kolejne rozdziały były o wiele dłuższe :)

niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział III - by Shizuru


Oczom dziewczyny powoli zaczęły ukazywać się jasno-szare ściany; czarny, plazmowy telewizor i kawałek białego sufitu. Powoli mrugała odzyskując ostrość widzenia.
-Shizuru, obudziłaś się ? - po pokoju rozległ się niski, męski głos. Nie usłyszał jednak żadnej odpowiedzi. - Twoje napady senności są coraz częstsze. Zajmuję się tobą odkąd zdiagnozowali u ciebie narkolepsję i nigdy nie było tak źle !
-Gdzie zasnęłam ? - wydukała patrząc w sufit.
-Robiąc herbatę, w kuchni. Dziwię się, że nie oblałaś się wrzątkiem - spojrzała na swojego rozmówcę. Był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, mającym około 35 lat. Jego krótkie, blond włosy były zaczesane w tył, co dodawało mu młodzieńczego wyglądu. Miał ostro zarysowaną szczękę - wystarczyło na niego spojrzeć i można było wywnioskować, że nie był Azjatą. Skórę miał jasną i zdrową przez co wyglądał jeszcze młodziej, a jego błękitne, błyszczące oczy nadawały mu trochę łobuzerskiego spojrzenia.
-Którą mamy godzinę?
-Piętnastą, panienka Mei przyjdzie za godzinę. Chyba nie chcesz jej się pokazać w takim stanie - uśmiechnął się
-Bez różnicy - odpowiedziała rudowłosa i odgarnęła grzywkę z czoła. - przygotuj jakieś ciasta, czy coś. - wstała niezdarnie z łóżka. Była średniego wzrostu, drobna z delikatnymi rysami twarzy. W jej zielonych jak trawa po wiosennym deszczu oczach, było widać niepokojącą ikrę. Coś tajemniczego, a jednocześnie niebezpiecznego. Miała zaledwie dwadzieścia lat, ale była spadkobierczynią jednego z największych rodów, jakie chodziły po ziemiach Japonii, mimo tego, że słuch o niej zaginął. Odizolowała się od społeczeństwa, by nie zwracać na siebie uwagi. W końcu przestano się nią interesować i została zapomniana, jak większość jednostek, które nic nie wnoszą w dzieje ludzkości. Weszła do swojej garderoby i rozejrzała się. Nie było to pomieszczenie bardzo pokaźnych rozmiarów. Na środku znajdowało się duże lustro zajmujące 3/4 ściany, otoczone półkami i wieszakami, które były zawalone ubraniami, o stonowanej kolorystyce. Założyła na siebie czarne, materiałowe rurki i luźniejszą, do połowy ud, szarą koszulkę, na której znajdował się ryczący tygrys. Do tego czarne trzewiki i dodatki w postaci biżuterii. Nie przepadała za wystawnym ubiorem, z resztą nie gościła w domu żadnej "grubej ryby", tylko przyjaciółkę z dzieciństwa. Nie lubiła używać urządzeń pozwalających jej zmieniać i wybierać ubrania. W końcu nigdzie się nie śpieszyła - mogła spokojnie, sama to zrobić. W tym samym czasie wysoki mężczyzna, krzątał się po kuchni, krojąc ciasta i dekorując niewielki stolik. Wszystko miało się odbywać na tarasie. Podłoga była wyłożona jasnym marmurem. Stolik znajdował się idealnie na środku, otoczony czterema krzesłami. W lewym rogu stał leżak, a obok niego stolik nocny, który robił za podstawkę na kubki i książki, podczas wygrzewania się na słońcu. Na taras można było się dostać z dwóch stron. Przez okno balkonowe w domu, lub z zewnątrz, po schodach, które otaczała biała, delikatnie wyglądająca barierka. Winorośla wiły się po specjalnie ustawionych ściankach, które miały za zadanie imitować ogrodzenie. Miejsce było oblane błogą ciszą, czasami naruszaną przez śpiew ptaków. Na stoliku pojawił się biały, niewielki, koronkowy obrus w kształcie koła. Po chwili również wazon z kwiatami, w kolorze błękitu pruskiego, porcelanowe talerzyki i filiżanki. Obok zostały położone dwa półmiski pełne różnorakich ciast, pokrojone w równe kawałeczki. Wszystko wyglądało zbyt idealnie. Dziewczyna wychynęła zza okna i uśmiechnęła się do swojego lokaja. Zastanawiała się, czemu ktoś taki jak on jest kawalerem. W końcu nie brak mu było wyglądu, charakteru i stałej pracy - z resztą dobrze płatnej. Jednak cieszyła się, że to on sprawuje nad nią opiekę, był jedną z dwóch osób, którym naprawdę ufała. Gdy zorientował się, że jego pracodawczyni na niego spogląda z uśmiechem na twarzy, zapytał się zatroskany:
-Coś się stało? To niepodobne do ciebie !
-Johnny... I w tym momencie wszystko zniszczyłeś ! - odpowiedziała z nutką irytacji, a blondyn roześmiał się. Po domostwie rozległ się dźwięk domofonu. Lokaj sprawnie zmienił rękawiczki, ponieważ tamte miał pobrudzone lukrem i udał się w kierunku bramy. Otworzył zieloną furtkę
-Witaj, panienko Mei - uśmiechnął się i skinął przy tym głową. Dziewczyna o kruczo-czarnych włosach jak zwykle przez chwilę była zakłopotana, gdy osoba, którą tak długo zna wita ją jak damę, prawie jak za czasów wiktoriańskich.
-Cześć Johnny.. to znaczy, witaj..
-Miło mi panienkę ponownie widzieć. - zamknął za nią furtkę. - proszę tędy - dziewczyna pomyślała, że niebieskooki zachowuje się zbyt formalnie wobec niej. Nie lubiła tego. Prosiła wiele razy swoją przyjaciółkę, aby z nim o tym porozmawiała. Jednak, nigdy nie widziała efektów. Dziewczyna płynnym krokiem ruszyła w stronę frontowych drzwi domu. Była ubrana w czarne, obcisłe spodnie, do których dopasowała białe adidasy. Bluzka, którą częściowo miała w spodniach, bez dekoltu, idealnie podkreślała jej mocno wyciętą talię. Dziewczyna prezentowała się naprawdę kobieco i zmysłowo, pomimo tego, że jej strój nie był wykwintny. Środkowy palec, u lewej ręki zdobił tatuaż: czarna kokardka. Johnny, który dotąd szedł za nią, wyprzedził ją i otworzył drzwi. -proszę iść w kierunku tarasu, tam powinna być Shiz.. to znaczy panienka Shizuru!
-Czyżbyś się zapomniał, Johnny?! - powiedziała śmiejąc się, a mężczyzna zareagował podobnie. - kiedy zaczniesz mnie traktować normalnie ? - spytała uśmiechając się. Nie dostała jednak odpowiedzi, a lokaj zniknął w drzwiach kuchni. Krótkowłosa weszła na taras i ujrzała swoją przyjaciółkę, która bawiła się z grubym, długowłosym, białym kotem. Zielone oczy szybko utkwiły w sylwetce niskiej osóbki stojącej na progu.
-Hej - uśmiechnęła się Mei. Rudowłosa szybko podniosła się, podeszła do swojej towarzyszki i spojrzała w jej piwne oczy.
-Wyglądasz na strasznie zmęczoną ! - powiedziała, odsuwając się - siadaj szybko i opowiadaj jak tam w nowej pracy - wskazała na krzesło przy stoliku. Ciemnowłosa usiadła, a zaraz obok niej jej przyjaciółka.
-Wczoraj w nocy przydzielono mnie do pierwszego, trudnego zadania. Szczerze mówiąc zaczęłam wątpić, czy dam radę tam pracować ... - oczy Shizuru nagle spochmurniały. - jednak wszyscy mnie wspierają. Chcę dalej przyczyniać się do ochrony świata, mimo tego, że tak trudno mi odrzucić wszelkie emocje.. Mam wrażenie, ze tego nie potrafię i nigdy nie będę w stanie się ich wyzbyć, chociażby na krótką chwilę - uśmiechnęła się niezręcznie - spokojnie, nie mam zamiaru się poddawać ! - powiedziała już pełna energii, jednak zapadła chwilowa cisza, którą przerwał głos mężczyzny
-Jaka herbatę sobie życzycie?
-Czarną - odpowiedziała szybko Shizuru, tak jakby obudzono ją z transu.
-Ja poproszę zieloną - powiedziała Mei, zerkając na swoja przyjaciółkę. -Zastanawiam się, jak ludzie sobie z tym radzą - zaczęła kontynuować - naprawdę ich podziwiam. Przy tej akcji zobaczyłam, że czasem trzeba być bezwzględnym, a od naszej decyzji zależą dalsze losy. W przypadku wszystkich egzekutorów.. a najbardziej inspektorów, również życie ludzkie. To jest przyjęcie na siebie ogromnej odpowiedzialności. Chyba nie liczyłam sie z tym do końca , dołączając do Biura... jednak teraz, gdy to wiem, ustaliłam sobie za cel, że wezmę to wszystko na swoje barki. Czy temu podołam.. nie wiem, ale chcę nieść pomoc.
-Jesteś naprawdę dzielną osobą, Mei. W końcu nie każdy z twoimi wynikami chciałby zostać inspektorem. Twoja chęć pomocy innym jest piękna - uśmiechnęła się rudowłosa. - Nie musisz wierzyć w siebie. Uwierz we mnie - w osobę, która pokłada w tobie całą swoją nadzieję na lepsze jutro - w zielonych oczach pojawił się błysk, który szybko wyłapała czarnowłosa. Nie wiedziała co mógł oznaczać, jednak postanowiła się tym nie przejmować - jak tam idzie ci współpraca z egzekutorami ? Słyszałam, ze mają zwierzęcy instynkt.
-Hmm.. nie sądzę, aby taki mieli. Naprawdę te wszystkie plotki o nich w większości są nieprawdziwe. Są bezwzględni, ale to dalej myślące i czujące stworzenia. Nie. Myślący i czujący ludzie. Widać po nich, że wiele przeszli.
-A więc to tak... -zamyśliła się - a co z tym.. jak mu tam było... ten egzekutor, który uciekł ... - tak naprawdę nie wiedziała jak się nazywa i właśnie w ten sposób próbowała się czegoś o nim dowiedzieć.
-Niestety również nie pamiętam. Chwila, coś wiesz na ten temat? To przecież tajna informacja. - Shizuru przymrużyła oczy, myśląc "sądziłam, że tego nie wyłapie... zawsze zapominam, że kto jak kto, ale ona jest bystra".
-Wiesz, obiło mi sie o uszy ! W końcu chciałam zostać inspektorem, ale przez moją chorobę nie nadaję się. Nawet nie wiedziałam, że to taka tajna informacjaaaaa. Ale tak strasznie mnie ciekawi imię i nazwisko tego człowieka ! Znasz mnie dobrze, jak coś przykuje moją uwagę, chcę się za wszelką cenę dowiedzieć co to, bądź kto to jest.
-Jak sobie przypomnę, to dam ci znać. Nie użyjesz przecież tego do złych celów - uśmiechnęły się do siebie, a Johnny podał herbatę. Rozmawiały jeszcze ze sobą przez kolejne trzy godziny. O wszystkim i niczym. Następnie Mei została odprowadzona do furtki, wsiadła do swojego samochodu i odjechała. Shizuru szykowała się do kąpieli, gdy przed zamknięciem drzwi usłyszała pytanie, swojego lokaja:
-Co jeśli wyceluje w ciebie Dominatorem ?

-Ona nigdy tego nie zrobi - na jej twarzy zagościł ponownie uśmiech, jednak nie oznaczał radości, był przerażający i szyderczy.